Nie twierdzę, że nie było to ciekawym zajęciem, bo na pewno było. W końcu to takie zabawne - nakłanianie anorektyczki do zjedzenia czegokolwiek! Jednak w tym przypadku trzeba było liczyć się z tym, że takowe próby mogły nie przynieść pożądanego rezultatu. Ale jeśli ktoś był bardzo cierpliwy, to mógł osiągnąć swój cel! Hope teraz miała nadzieję, że oni nie będą mieli tyle cierpliwości i w końcu jej odpuszczą. Na jakiś czas. Bo nie mogła liczyć na to, ze zostawią ją na zawsze.
- Wszyscy kłamią - wypowiedziała zasłyszaną niegdyś teorię. I prawdziwą. Bo każdy, chociaż raz kiedyś skłamał, czyż nie? Mówienie nieprawdy jest przecież takie łatwe. Wystarczy tylko trochę praktyki możesz stać się mistrzem oszustwa. Ale czy w tym całym życiu o to chodzi?
Słuchanie rozważań o jej domniemanej orientacji homoseksualnej nie było niczym przyjemnym. Hope uważała tę sprawy za bardzo intymne. Za coś, o czym nie powinno się rozmawiać ot tak sobie. A na pewno nie powinny o tym mówić osoby trzecie. Niech ją zostawia sobie w spokoju, tak będzie najlepiej.
Pocałunek Chairy był krótki, ale wystarczył, by doprowadzić dziewczynę do stanu wykończenia nerwowego. Trzęsła się, jakby była chora na febrę. To nie było dobre. I oznaczało, że do wybuchu furii brakowało niewiele. Bardzo niewiele.
- I zrobiłbyś dla nich wszystko, tak - rzekła, jakby chciała samą siebie utwierdzić w tym, że właśnie usłyszała wierutne kłamstwo. O dziwo, nadal chciała wierzyć w to, że te "oddanie" było prawdą, jednak nawet ona wiedziała, że nią nie było. Oczywistych rzeczy nie zobaczą tylko ślepcy. A ona bywała ślepa. Ale nie zawsze.
Oni po prostu uwielbiali, jak widać, doprowadzać ją do stanu załamania nerwowego. Lubili nadwyrężać jej i tak spaczoną psychikę. Była ich królikiem doświadczalnym, tak? Takim testerem i na niej sprawdzali wszelkie metody dręczenia innych? Jak tak dalej pójdzie, to będą musieli sobie znaleźć inną ofiarę swoich eksperymentów.
Śliczny ślad po naszej przyjaźni. Kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo! Łatwiej było jej nie wierzyć w ładne słóweczka wypowiadane przez chłopaka, bo odczuwała nadal ból po poparzeniu. Który motywował ją do oporu, wbrew pozorom. Dodawał jej siły, by walczyć. Może dziwne, ale tak. Ona miała najwięcej siły właśnie wtedy, kiedy już było blisko końca walki. Właśnie wtedy, gdy powinna się była poddać.
I nie poddawała się.
Była bardzo upartą, ale przecież nie mogła dopuścić do tego, by musiała zjeść tę czekoladkę. I nawet nie chodziło tu o tę nieszczęsna słodycz, bo przecież to mogłaby spalić. Choć znowu musiałaby ćwiczyć długo, bardzo długo. Jednak chodził o sam fakt, że to właśnie ta urocza dwójka próbowała ją do tego zmusić. A od nich niczego nie przyjmie dobrowolnie. Niczego!
Mimo swoich nadziei Hope zdziwiła się w duchu, że oni zbierali się do wyjścia. Już, tak szybko? Jak widać, cierpliwość im się skończyła. Albo mieli już na celu kogoś łatwiejszego do dręczenia. Nie podołali wyzwaniu. Wreszcie jej się udało wygrać? Ale to była tylko bitwa. Wojna jeszcze trwa, nieprawdaż?
Oszołomiona całym tym zdarzeniem leżała jeszcze długą chwilę na materacu, jednak poczuła swąd spalenizny. Wtedy powoli podniosła się i niepewnie rozejrzała po pomieszczeniu. Aż w końcu dojrzała, że jeden z materacy się pali. Podeszła tam chwiejnym krokiem i zgasiła ogień tym, co miała pod ręką, mianowicie zdjęła swoją bluzę, którą miała na sobie i na chwilę odcięła nią dopływ powietrza, jednak zaraz płomień znowu się pojawił. Widać nie zdołała zagasić całkiem ognia. Już miała wyjść za sali i poszukać kogoś, by pomógł jej i zgasił ten materac. Ale drzwi nie dawały się otworzyć. Naciskała klamkę raz po raz, ale te stawiały opór. I co? Zamknęli ją tu, żeby się zemścić za to, że się im nie poddała. Miała nadzieję, ze system przeciwpożarowy będzie działał sprawnie. Miała nadzieję, że w ogóle tu był. Jak na razie to ogień zajmował coraz większą powierzchnię materaca.
Dopiero po jakichś kilku minutach uruchomiły się czujniki dymu, które owszem, zgasiły pożar (dzięki Bogu!), jednak też sprawiły, że Hope stała się cała mokra i obecnie dygotała z zimna. I bała się, że stąd nigdy nie wyjdzie.