Psychiatryk
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

PBF osadzony w 1956 roku w szpitalu psychiatrycznym. To miejsce to nie tylko ciężkie przypadki, wyszkolona kadra, ale i tajemnicze morderstwa.


You are not connected. Please login or register

Pracownia gimnastyczna

5 posters

Go down  Wiadomość [Strona 1 z 1]

1Pracownia gimnastyczna Empty Pracownia gimnastyczna Nie Maj 29, 2011 3:22 pm

Shirley Ainsworth

Shirley Ainsworth
Admin

Jest to jedna z dwóch sal sportowych, służąca między innymi do prowadzenia zajęć gimnastycznych. Jedna ściana zabudowana jest lustrami, na drugiej natomiast stoi wielka szafa, z wszelakim sprzętem potrzebnym do terapii. Bardziej utalentowani pacjenci przychodzą tu potańczyć.

http://www.drpg.xt.pl

2Pracownia gimnastyczna Empty Re: Pracownia gimnastyczna Nie Cze 05, 2011 1:33 pm

Hope Henderson

Hope Henderson

Prawie każdy dzień zaczynał się dla niej tak samo. Najpierw ranna pobudka. Potem ćwiczenia, by spalić kalorie, których nie zdążyła spalić wczoraj. Następnie ogarniecie się, by móc pokazać się innym. Przecież nie mogłaby pójść na śniadanie jak jakiś obdartus. Nie chciała, żeby znowu wytykano ją palcami. Nie chciała znowu słyszeć, jak ludzie się z niej śmieją. To nie było przyjemne, naprawdę. Wciąż słyszała, jak na nią mówili jej rówieśnicy, zanim trafiła do szpitala, miała przed oczami ich twarze wykrzywione w pogardzie skierowanej do jej osoby. Broniła się przed tym, jak tylko mogła.
Po śniadaniu, na którym zmuszono ją do zjedzenia większej ilości jedzenia, niż sama chciała, wróciła do sypialni, gdzie przebrała się w dresy. A potem przyszła tutaj, do sali gimnastycznej. Musiała spalić te kalorie, musiała ćwiczyć, inaczej przytyje i będzie jeszcze grubsza, niż jest. A była i tak jedną wielką baryłą.
W swoim mniemaniu.
Nie widziała troskliwych spojrzeń ludzkich patrzących na nią. W zapamiętaniu ćwiczyła przez długi czas. Teraz leżała na materacu przy drabinkach. I robiła serię brzuszków.
Raz. Dwa. Trzy. Cztery. Pięć. Sześć. Siedem. Osiem. Dziewięć. Dziesięć.
Chwila przerwy na złapanie oddechu. I żeby w głowie się tak nie kręciło.
I dalej. Raz. Dwa. Trzy...

3Pracownia gimnastyczna Empty Re: Pracownia gimnastyczna Nie Cze 05, 2011 6:02 pm

River Royston

River Royston

Kolejny dzień w szpitalu psychiatrycznym imieniem jakiejś tam Brygidy, czy tam kogoś takiego, kogo nazwy River i tak nie znał, przebiegał zupełnie normalnie. Czyli na korytarzu byli ciągle Ci sami, niezastąpieni mieszkańcy tego wspaniałego miejsca! Lauritz przyodział swoje znakomite czerwone spodnie, zieloną podkoszulkę, na to granatową marynarkę. Na głowie poza bałaganem włosów, miał też okulary przeciwsłoneczne z czerwonymi obwódkami, które jak uznał, będą go chronić, przed tymi uciążliwymi promieniami słonecznymi, od których przecież nie tak łatwo było się tutaj uwolnić! Spotkał się wcześniej z Chairą, która tak samo jak i on, szukała tutaj jakiejś lepszej rozrywki. River jak to zwykle on w przypadkach nudy, szybko szukał sobie czegoś ciekawego do roboty. A ponieważ to wyjątkowo pomysłowy chłopak, zawsze szybciutko potrafił sobie znaleźć zajęcie. Co prawda może nie zawsze najmądrzejsze.
Przemierzał ze swoją koleżanką korytarze jedząc sobie cudne galaretki w czekoladzie, które dostał od swoje siostry. Zadawał sobie wtenczas w myślach ważne pytanie, czyż Belgijska czekolada nie wymiatała?
Ale on potrzebował rozrywki! Dlatego chętnie zaglądał sobie do różnych pomieszczeń, spoglądając na różnych świrów. W końcu zatrzymał się na dobre przy jednych z drzwi. Otworzył je szerzej i przekroczył próg. Jego uwagę bowiem przykuł nie kto inny, jak zatwardziale ćwicząca ta młoda anorektyczka, która zawsze latała za Mer. Spojrzał w kierunku Chairy i zawołał ją kiwnięciem głowy, aby podeszła. Po tym jednak wrócił wzorkiem do sali gimnastycznej, a dokładniej, osoby która tam sobie ćwiczyła.
- Hope! Właśnie Cię szukałem, posłuchaj, mam świetną Szwajcarską czekoladę! Właściwie jestem gotów oddać Ci połowę tej paczki, bo jestem cholernie dobroduszny. A jak patrzę na twoją figurę to widzę, że już skończyłaś z tym odchudzaniem, bardzo dobrze - rzekł do niej swoim jak zwykle totalnie przekonującym głosem. Co z tego, że zawarł w jednym zdaniu tyle kłamstw, ile na chwilę obecną przyszło mu do głowy, ważne, że jak zwykle wychodziło mu to bardzo zgrabnie. A do tego znalazł sobie rozrywkę na chwilę obecną. Trafił na wiecznie wychudzoną Hope, którą mógł trochę podrażnić. Bosko.

http://czarodzieje.my-rpg.com

4Pracownia gimnastyczna Empty Re: Pracownia gimnastyczna Nie Cze 05, 2011 6:47 pm

Chaira Archivald

Chaira Archivald

Chaira była tutaj tak krótko. W zasadzie gdyby nie wrodzona pewność siebie i to, że doskonale umiała się przystosować do każdych warunków i ludzi. Nawet jeśli to był dom wariatów. Urodzona aktorka, czemu siedziała w tym miejscu, skoro powinna być na scenie! Deskach najznakomitszych teatrów!
Marzenia, marzenia, marzenia, coś co wiecznie towarzyszyło dziewczynie. Na tyle silne, że potrafiła się cieszyć z samych wyobrażeń. Układała sobie scenariusze wydarzeń, a potem je realizowała.
Kiedy River wpadł na chwilę do jej pokoju, akurat zakładała czarną skórę. W zasadzie było ciepło, ale wczoraj wieczorem udało jej ukraść koleżance z pokoju obok pilniczek. Ach, ile pożytku w jej rękach było z tej tępej ponoć rzeczy. Ile grzechów odpokutowała, zanim pielęgniarka nie przyszła na obchód i nie zabrała jej przedmiotu, robiąc jakieś wiele hałasu o parę plamek krwi.
W każdym razie przez nowe nacięcia jej rzemyki na rękach nie wystarczyły i musiała zakryć nowe rany długim rękawem. Do tego wysokie obcasy, jakaś zwykła bluzka i czerwone spodnie, jak River, cóż za zbieżność. No tak w końcu wielkie umysły myślą podobnie!
Szła sobie z Lauritzem po korytarzach, podjadając jego czekoladki. Pozwoliła mu wybrać gdzie tam chce dzisiaj iść. Związała nigdy nie czesne włosy w wysoki kucyk. Kiwnęła leniwie głową, kiedy ten wybrał salę.
Oczywiście kiedy tylko się tam znaleźli od razu wiedziała dlaczego akurat to miejsce wybrał. Ta beznadziejnie chuda dziewczyna była idealną osobą do rozrywki.
Tym razem zaś Chaira nie będzie ochraniającą matką Teresą, jak to zwykle bywało przy docinkach chłopaka. Teraz przypadła jej rola tej złej. Bo w końcu ideałem tej zdechłej Hope była Meredith. Ta okropna Meredith, która kocha Setha. Jej Setha.
Uśmiechnęła się wrednie widząc jak zażarcie robi brzuszki. Wyciągnęła z kieszeni paczkę papierosów i podeszła do dziewczyny. Położyła się w takim sam sposób jak dziewczyna, na materacu obok, tak, że teraz mogła wlepić w nią swoje cholernie umalowane na czarno oczy. A jak zapaliła ze spokojem wypuściła dym prosto w jej stronę.
- Jak kondycja Hope? Dobrze, że trochę ćwiczysz, przyda ci się – powiedziała klepiąc się znacząco po brzuchu, jakby chciała podkreślić, że trzeba spalać tłuszcz.
Zaciągnęła się papierosem i rzuciła swoją paczkę papierosów w stronę Rivera, celując idealnie w jego głowę.

5Pracownia gimnastyczna Empty Re: Pracownia gimnastyczna Nie Cze 05, 2011 8:44 pm

Hope Henderson

Hope Henderson

Raz. Dwa. Trzy. Cztery. Pięć. Sześć. Siedem. Osiem. Dziewięć. Dziesięć.
Która to już seria? Siódma, dziewiąta, czy jedenasta? Hope przestała już liczyć. Nie zaprzątała sobie tym głowy. Ważniejsze było to, by zrobić jak najwięcej ćwiczeń, by wreszcie spalić te cholerne kalorie, ten pieprzony tłuszcz, który mimo jej wysiłków nie chciał zniknąć. Widziała go ciągle swymi oczami, mózg karmił jej psychikę spaczonymi obrazami. Miała wrażenie, jakby kilogramów przybywało z dnia na dzień coraz więcej i coraz szybciej. A rzeczywistość była inna. Ale co z tego? Co z tego, kiedy Hope wiedziała lepiej?
Kolejna chwila przerwy. Coraz większe zawroty. Ale nie może się poddać. Nie teraz. Odczuwają zmęczenie, ale nie brała tego w ogóle pod uwagę. Ona miała cel. Dążyła do niego. Nieważne, że chorobliwie. Cel uświęca środki.
I raz. Dwa. Trzy. Cztery. Pięć. Sześć. Siedem. Osiem. Dziewięć. Dziesięć.
Kolejna seria.
Czy ona kiedykolwiek to skończy? Kiedyś na pewno. Tylko, kiedy?
Chwila przerwy. Jakieś hałasy, które zignorowała. Nikt nie mógł jej przerwać.
Raz. Dwa. Trzy. Cztery...
A jednak mógł.
Rozległ się głos, który denerwował ją do reszty. Który sprawiał, że drżała z wściekłości. River. Nienawidziła go, chyba jako jedyną osobę tutaj.
Leżała na materacu, zastanawiając się, co mu odpowiedzieć. Zdawała sobie sprawę, jak to wszystko się skończy. Jej nieudolną obroną przed furią, którą i tak w końcu wywoła. Ale musiała z tym walczyć, bo nie miała innego wyboru. Zbyt duże wyrzuty sumienia miała po każdym takim wybryku.
- River, nie oczekuję od ciebie dobroci, więc nie kłam, że nagle stałeś się taki uczynny - odparła, chcąc pokazać, że nie poruszyły jej jego słowa ani trochę. Ale nie udało jej się, nie potrafiła ukryć drżenia swego głosu.
I musiała jeszcze się tu przyplątać Chaira. Jednak Hope nie nienawidziła jej, a tylko nie lubiła. A to spora różnica.
I jeszcze położyła się obok Hope.
Chorzy ludzie. W przeciwieństwie do niej.
- Moja kondycja jest doskonała, w przeciwieństwie do twojej. Pal jeszcze więcej - rzekła do dziewczyny. Znaczące w tym wszystkim było to, że nie patrzyła na żadne z nich. Tak jeszcze mogła się bronić, inaczej poddałaby się od razu.

6Pracownia gimnastyczna Empty Re: Pracownia gimnastyczna Nie Cze 05, 2011 9:16 pm

River Royston

River Royston

Aby udowodnić, że jego czekolada na prawdę jest najlepsza, co z resztą nie ulegało wątpliwościom, zaczął jeść kolejne galaretki. Jak to cudownie się składało, że miał na tyle poczciwą siostrzyczkę, która dostarczała mu słodycze. Chociaż nie to było istotne, najważniejsze, że grzecznie przysyłała mu papierosy. No tak, skoro już ma stukniętego brata, mogłaby wykazać się odrobiną współczucia i wyrozumiałości, prawda?
Zagrzechotał raz jeszcze czekoladkami wpatrując się w Hope, która przecież koniecznie powinna ich spróbować! Podszedł więc bliżej niej, tak by sobie stanąć i oprzeć się o barierki przy których ćwiczyła. Z drugiej strony natomiast pojawiła się Chaira, jak widać równie wielbiąca anorektyczkę co Lauritz.
- Chyba mi nie powiesz, że nie lubisz takiej świetnej, mlecznej czekolady, do tego skomponowanej z owocowymi galaretkami - uznał, przekonując Hope, że to zupełnie niemożliwe. Pokiwał poważnie głową, gdy tylko Chaira wspomniała o ćwiczeniach. Zaraz dostrzegł, że dziewczyna ma fajki i dobrodusznie postanowiła go poczęstować. Złapał paczkę gdy tylko znalazła się w jego pobliżu i szybko ją otworzył. Wyciągnął z niej papierosa i zapalniczkę. Paczkę odrzucił ponownie dziewczynie, natomiast sam zajął się odpaleniem fajki. Kiedy już i to zrobił, usiadł sobie przy nich na podłodze, co by niepotrzebnie się nie nastać za bardzo. Zapalniczkę położył sobie koło siebie, a z opakowania wyciągnął parę czekoladek, które to ułożył sobie na kolanach. Następnie resztę podał Chairze.
- Może powinniśmy ją jakoś oficjalnie poczęstować? - Zapytał brunetkę, gdy wręczał jej paczkę, po czym dopiero przeniósł swój wzrok na Hope. - Albo może wolisz, żeby Cię nakarmić? - Zapytał z jakimś szaleńczym błyskiem w oku unosząc jedną czekoladkę w palcach.
- Bo wiesz droga Hope, nie znasz mnie jeszcze tak dobrze, ale ja bywam bardziej uczynny niż Ci się wydaje - odparł nadal z jakimś swoim trochę wariackim uśmieszkiem na ustach, który raczej nie był zwiastunem niczego dobrego.
Zaraz jednak przeniósł spojrzenie na Chairę, by sprawdzić tak z ciekawości, co ona sądzi o tym jego wyśmienitym pomyśle, a w międzyczasie zjadł sobie kolejny smakołyk.

http://czarodzieje.my-rpg.com

7Pracownia gimnastyczna Empty Re: Pracownia gimnastyczna Nie Cze 05, 2011 10:08 pm

Chaira Archivald

Chaira Archivald

Tak, nie wielbiła anorektyczki, ale raczej nie byłaby aż tak nieprzychylnie do niej nastawiona jak szalony River. Po prostu trzymała się z Meredith. I o ile sądziła, że River już wyplątał się całkowicie od tej psychopatki, która kocha jej Setha, to dziwaczna Hope cały czas trwała w tej dziwnej, niezdrowej fascynacji. Chaira paliła papierosa patrząc w sufit i czekając na odpowiedź dziewczyny.
- Jakie to słodkie, że o mnie dbasz – mruknęła wyciągając rękę. Jej czarne paznokcie z trochę zdrapanym lakierem przejechały dłonią po gładkiej, chudziutkiej rączce dziewczyny. Po chwili jednak przerwała, bo paczka papierosów poleciała z powrotem w jej stronę. Pozwoliła jej opaść koło siebie, by po chwili mogła ją zabrać i schować w kieszeni spodni.
Pokręciła głową, kiedy wspomniała coś o tym, że River nie jest dobry, za to skwapliwie pokiwała głową, jak chłopak wspomniał o swojej uczynnośći.
- River jest najukochańszym chłopcem na świecie – powiedziała i jakby na potwierdzenie tych słów podniosła się do pozycji siedzącej. Wyciągnęła rękę w stronę Rivera i złapała go za poły granatowej marynarki. Przyciągnęła go do siebie i tuż nad dziewczyną złożyła mu na ustach namiętny pocałunek, by po chwili go puścić i wrócić na swoje miejsce i położyć się znowu obok Hope, ale tym razem na boku.
Nie byli nigdy razem, nic ich ze sobą nie łączyło oprócz przyjaźni. O ile to można było nazwać przyjaźnią, bo raczej nie. Chaira miała po prostu takie dziwne, bezpośrednie nastawienie.
Przyjęła paczkę czekoladek od chłopaka. Przysunęła się jeszcze bardziej do dziewczyny. Jak tylko mogła. Jedną ręką podpierała sobie głowę. Teraz jej czerwone usta znajdowały się tuż przy policzku dziewczyny. Chaira pocałowała ją lekko w policzek zostawiając na nim ślad. Ręką, w której wciąż trzymała papierosa ostrożnie pogłaskała ją po płaskim brzuchu.
- Czemu tak się głodzisz? Przecież chłopcy nie lubią macać takich patyków, jak sądzisz River? – zapytała wprost do jej ucha. W końcu sięgnęła po czekoladki, które rzucił jej chłopak i wyjęła jedną galaretkę. Uniosła rękę z papierosem i słodkością i zaczęła zbliżać się do ust Hope.
- A teraz otwieramy buzię i jemy – powiedziała trochę psychodelicznie kusząco machając jej przed ustami kawałkiem czekolady i próbując wsadzić jej to do buzi.

8Pracownia gimnastyczna Empty Re: Pracownia gimnastyczna Pon Cze 06, 2011 12:36 pm

Hope Henderson

Hope Henderson

Mógł sobie udowadniać, ile chciał, że miał rację. Bo nawet jeśli ją miał, to czy zatwardziałą anorektyczkę można było namówić do zjedzenia słodyczy? Odpowiedź nasuwa się sama. Nawet, gdyby naprawdę stał się miły, uczynny i pokazywał, że się zmienił (co z tego, że byłoby to udawane), to i tak to by nic nie dało. Ona nie uwierzyłaby mu. I nie wierzyła. Dalej trwała w swoim przekonaniu, że nie mogła tego zjeść. Choć tak kusił, niewątpliwie.
Osaczali ją coraz bardziej, a ona czuła się coraz bardziej niepewnie i coraz bardziej żałowała, że tu przyszła. A czuła, żeby dziś zostać w sypialni i tam zrobić serie ćwiczeń. Ale zbagatelizowała swe przeczucia, mówiąc sobie kto niby miałby tam przyjść. Już dawno nie napotkała się zarówno na Rivera, jak i na Chairę, dlatego myślała, że już ją zostawili w spokoju. Jak widać, myliła się. Dlaczego jej to robili, dlaczego ją dręczyli, nie chcieli jej odpuścić? Tylko dlatego, że uwielbiała Meredith? Czy to jest powód do znienawidzenia drugiego człowieka? Jak widać, tak.
- Powiem. Nie znoszę czekolady, a jeszcze bardziej galaretki - odparła, naiwnie sądząc, że po tym jej odpuszczą, nie domyślając się nadal, że jej słowa jeszcze bardziej nakręcały te szaloną dwójkę.
Zadrżała, gdy poczuła dotyk ręki Chairy. Nie lubiła, gdy ktoś taki, kogo nie mogła znieść, był tak blisko niej. Bała się, po prostu się bała, nie wiadomo, czego dokładnie. Po prostu odczuwała mniej lub bardziej uzasadniony lęk i męczyła się okrutnie. Jakby była na torturach.
Ale nie potrafiła się ruszyć. Nie potrafiła im uciec, wyjść stąd i choć na chwilę mieć spokój. Nie. Mogła tylko odwrócić głowę wtedy, gdy Chaira i River się całowali. Tylko to. Nie chciała na to patrzeć. Mierziło ją to. A tak naprawdę im zazdrościła. Bo ona nigdy... Tak wyszło.
- Znam cię na tyle, by wiedzieć, że to tylko gra. A nakarmić się potrafię sama - rzekła, wciąż mając jakieś strzępki nadziei, że może chociaż w tej sytuacji chłopak jej odpuści i znajdzie sobie inną ofiarę. Co z tego, że im na co dzień współczuła? Teraz chciała tylko tego, by nie znęcał się nad nią.
Hope zrobiło się gorąco. Ze zdenerwowania. Chaira była bardziej wyrafinowana w tym wszystkim. Udawała miłą tylko po to, by dopiąć swego. Udawała, że się troszczy. Bo czym innym miały być jej gesty, tak czułe, a jednocześnie tak perfidne? I tak kłamliwe?
- Nie głodzę się - skłamała. Wbrew pozorom, na ten temat umiała kłamać bardzo przekonująco. W końcu choroba do czegoś zobowiązywała. Ale i tak nie wszyscy jej wierzyli.
- Nie - dodała stanowczo, a potem podniosła rękę i wytrąciła czekoladkę z ręki Chairy, a ta upadła na podłogę. Nie może się im poddać.

9Pracownia gimnastyczna Empty Re: Pracownia gimnastyczna Pon Cze 06, 2011 3:59 pm

River Royston

River Royston

Rivera prawdę powiedziawszy nic nie obchodziło z kim trzymała się Hope. Jak dla niego mogłaby być nawet zapatrzona w jedną z tych durnych pielęgniarek. To akurat nie miało znaczenia. Natomiast o wiele ważniejsze było to, że River szukał sobie rozrywek, a Hope naprawdę była idealnym obiektem. Szczególnie, że niekiedy popadała w te swoje cudowne ataki furii. Poza tym, czyż to jej głodzenie się nie było wprost idealnym powodem do drażnienia jej? Była tylko kolejnym pacjentem wierzącym w jakieś bzdury, w tym przypadku w swoją otyłość, Lauritz natomiast wyjątkowo lubił śmiać się z takich osób.
Pokręcił tylko głową, gdy Hope uznała, że nie lubi czekolady. To było bardzo głupie stwierdzenie z jej strony.
- To na pewno dlatego, że nie jadłaś Szwajcarskiej. A może mówisz tak tylko ze względu na to, że się wstydzisz poczęstować? - Zapytał wbijając w nią swoje chore spojrzenie. Nie na długo, bowiem właśnie w tej chwili Chaira przyciągnęła go do siebie. Bez wahania poddał się pocałunkowi z naczelną, szpitalną nimfomanką. Na koniec tego niespodziewanego zawładnięcia sobie Riverem, chłopak przygryzł jej usta, po czym wrócił na swoje miejsce.
River nie miewał przyjaciół, a jedyne co wedle niego łączyło go z Chairą, to były mury szpitalne. Mimo to, że lubił się z nią włóczyć i wprowadzać w szpitalu urokliwy zamęt, tak naprawdę był zupełnie przekonany, że gdy każde z nich dostanie świstek od lekarza upoważniający do wyjazdu, więcej się już nigdy nie zobaczą.
Kiedy siadał ponownie na ziemi, dostrzegł, że Hope odwróciła głowę widząc ich pocałunek. Uśmiechnął się diabelsko łapiąc w chude palce kosmyk jej włosów.
- Ty też chcesz? - Zapytał wprost uroczo troszcząc się o swoją koleżaneczkę, by czasem nie poczuła się niechciana czy coś, skądże, skądże.
Po tym puścił jej włosy i zaciągnął się swoim papierosem spoglądając zza dymu na płaski brzuch dziewczyny, który to właśnie pogłaskała Chaira. Później sobie powędrował wyżej wzrokiem wprost na jej biust i aż pokręcił głową.
- Hope. - Westchnął mówiąc jak do małego dziecka. - Jeśli ktoś będzie chciał iść do łóżka z kimś tak płaskim jak ty, to prędzej w końcu wybierze sobie jakiegoś faceta. - Czy ta biedaczka nigdy nie słyszała, że faceci lubią mieć za co złapać? Jeśli komuś podobały się takie deski, to najprawdopodobniej pewnie kręcili go właściwie faceci.
- Przecież teraz już widać, że się przestałaś głodzić - odparł nawet bez mrugnięcia okiem. Oczywiście on celowo sobie ją nakręcał. Dziewczyna była cały czas tak samo chuda, kto wie czy nawet nie traciła na wadze, ale to nie było w ogóle ważne. River miał bowiem jak zwykle ochotę sobie pogrywać kosztem Hope.
Zmrużył tylko oczy, gdy zobaczył jak dziewczyna odrzuciła poczęstunek od Chairy. To mu się już w ogóle nie spodobało. Nachylił się więc i bezceremonialnie zgasił papierosa na jej chudej ręce, którą się podpierała.
- Jesteś strasznie niewychowana, Chaira chciała Cię poczęstować - dodał przy tym zabiegu, swoim ty razem już chłodniejszym tonem. - Mogłabyś być trochę wdzięczniejsza.

http://czarodzieje.my-rpg.com

10Pracownia gimnastyczna Empty Re: Pracownia gimnastyczna Pon Cze 06, 2011 7:08 pm

Chaira Archivald

Chaira Archivald

I tym się różnili. River po prostu lubił nabijać się z ludzi, męczyć ich na każde sposoby. Chaira zaś uważała, że dobrym powodem do tego, żeby kogoś nie lubić jest nienawiść do jej przyjaciółki. Czy tam kim była Meredith dla Hope, bo mogły się gdzieś po tajniacku też miziać, kto wie. Dlatego też rozwścieczanie jej do furii, wraz z Riverem było dobrym pomysłem na spędzenie wolnego czasu. Poza tym była w końcu psycholką w domu wariatów. To nie dawało jej jakiś praw do bycia dość agresywną i nieprzychylną?
- Daj spokój tej czekolady nie da się nie lubić – mruknęła wkładając rękę w swoje poczochrane włosy i mrugając do niej okiem. Podobało jej się jak dziewczyna drży pod jej dotykiem. Nie mogła się nadziwić, że ktoś tak reagował na drugą osobę. Jeśli to Hope przejechałaby po jej brzuchu, to prawdopodobnie Chaira poczuła nieprawdopodobną falę pożądania. Taką, że nie byłoby odwrotu od jej słodkiej nimfomanii. Jak to się stało, że z Riverem jeszcze nie wylądowała ani razu w łóżku? Ona sama nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Prawdopodobnie kwestia całkowitego przypadku i braku okoliczności. Bo w końcu nawet po tym dość delikatnym jak na nią pocałunku, krew w niej buzowała.
Przez chwilę nie wiedziała o czym chłopak mówi. Musiała minąć chwila zanim do niej doszło, że Hope nie chciała patrzeć na ich pocałunek. Jej spojrzenie wydawało się Chairze… jakieś dziwne.
Uśmiechnęła się lekko kiedy River zaproponował taką kuszącą propozycję Hope jak to, żeby i ją obdarzyć pocałunkiem. Raczej nie wyglądała na zadowoloną, więc oto Chaira wpadła na kolejny świetne, racjonalne wytłumaczenie.
- A może nasza Hope właśnie chce być taka płaska? – zapytała cicho, wciąż się od niej nie oddalając. Wręcz przeciwnie, teraz kiedy mówiła jej usta jeździły po jej policzku. Nagle podniosła się i usiadła okrakiem na dziewczynie. Położyła teraz całe dłonie na jej brzuchu.
- Może wolisz dziewczęta i chcesz odgrywać chłopca w tej roli? – mruknęła wciąż siedząc na niej i wyglądało na to, że nie ma ochoty z niej zejść. Oderwała ręce od jej brzucha w obawie, że spadnie na nią papieros. Zaciągnęła się nim z szatańskim uśmiechem.
Odrzuciła jej pyszną czekoladkę. Niedobrze. Chairze było teraz bardzo, bardzo smutno. Sięgnęła po kolejną galaretkę i przewracała ją w dłoniach.
Zachowanie Rivera trochę ją przeraziło. Ale tylko na chwilę. Póki co tylko przypalił ją papierosem, a nie wylał na nią benzynę, żeby zobaczyć jak się pali. Więc chyba nie było tak źle. Poza tym była czarnym charakterem. Musiała to ładnie zagrać w tej sztuce.
- To spróbujemy jeszcze raz niejadku? – zapytała tym razem trochę chłodniejszym tonem. Pochyliła się na chwilę w taki sposób, jakby miała zamiar pocałować dziewczynę. Nawet już ich nosy się stykały. Jednak po chwili odsunęła się i nagle złapała wolną już od papierosa ręką za jej dłoń, żeby nie mogła jej wytrącić z ręki słodycz.
- Leci samolot – powiedziała głośno celując czekoladką do ust dziewczyny.

11Pracownia gimnastyczna Empty Re: Pracownia gimnastyczna Wto Cze 07, 2011 6:37 pm

Hope Henderson

Hope Henderson

Idealnym obiektem do rozwścieczania, dobre sobie! Chociaż... faktem było, że Hope idealnie nadawała się do roli ofiary. Tak łatwo można było na nią wpłynąć, przynajmniej w większości przypadków. A jak nie, to rozeźlić tak, że wtedy lepiej było uciekać, gdzie pieprz rośnie. Choć wielu miało to za nic i przyglądało jej się tylko i śmiało się z niej wniebogłosy. Uwielbiali wręcz patrzeć na nią w stanie furii, choć niewielu miało na tyle odwagi, by specjalnie je wywoływać. W końcu... to był właśnie szpital psychiatryczny. Gdzie mieszkali ludzie z chorą głową.
Może i stwierdzenie było głupie, ale ona nie potrafiła inaczej. Po prostu musiała odmówić, tak mówił głos w jej głowie, jedyny, który ją naprawdę rozumiał. Mówił: Marjorie, tego nie możesz zjeść, to dla twojego dobra. Głos wytwarzany przez jej psychikę mamił ją jakimiś chorymi wizjami, które powodowały spustoszenie w trzeźwym myśleniu dziewczyny.
- Nie trzeba się wstydzić, by czegoś odmówić. Po prostu nie mam na nią ochoty i tyle - odpowiedziała drżącym głosem, a w duchu prosiła Boga, w którego nadal wierzyła (choć zaczynała wątpić w Jego istnienie), by ukrócił jej te męki. Ale nie wydarzyło się nic. Jak widać, to musiała być jej pokuta. Za to, że była taka gruba.
Dusze Hope przepełniała czarna rozpacz, bo ona nie rozumiała, dlaczego to wszystko się działo. Dlaczego akurat ją obrali sobie na cel. Nie rozumiała. I chyba nigdy nie zrozumie. Miała jeszcze nadzieję, że to wszystko to tylko zły sen. Ale coś jej mówiło, że to była rzeczywistość.
- Z tobą? Nigdy - zdobyła się na to, by wyrazić w swych słowach czystą pogardę dla osoby Rivera. I to chyba tak naprawdę wszystko, na co było ją stać.
Hope słuchała , co do niej mówili, ale niezbyt dobrze słyszała. Jak przez mgłę. Urywki zdań, strzępki słów. Dawała sobą pomiatać, robić z sobą, co tylko chcieli. Od początku była w ich mocy. Choć mogło się wydawać inaczej.
Jak lalka. Jak marionetka. A Hope na lalki uwielbiała patrzeć. Ale nienawidziła nimi być.
- Co was to wszystko, do cholery, obchodzi? - zapytała ich, choć nie oczekiwała odpowiedzi. Choć jej nie znała, wiedziała, że jej nie dostanie. Nie tę prawdziwą. - Moje życie, moja sprawa.
Zatraciłaby się w tym myśleniu o beznadziejności - zarówno swojej, jak i sytuacji, w której się znajdowała, ale otrzeźwił ją dobrze gest Rivera, który nie był przyjemny. Przypalanie, bądź co bądź nie był niczym przyjemnym. Bolało i piekło. Jak diabli. Gdyby mogła, pobiegłaby zaraz do łazienki i wsadziła rękę pod zimną wodę, by złagodzić ból, choć na chwilę. Ale nie mogła, wiadomo dlaczego. Musiała męczyć się. Nie dość, że cierpiała jej wątła psychika, to jeszcze jej ciało. Nieważne, że tylko jego część. Wystarczało, by kompletnie się załamać.- Nie mogłabym - wycedziła, sycząc przy tym z bólu. Cóż, zawsze jej komórki nerwowe zawsze odznaczały się sporą wrażliwością na wszelkie bodźce z zewnątrz.
Obawiała się tego, co mogła zrobić Chaira. Brzydziła się nią. To wszystko... było złe. bardzo złe.
Ale i tak Hope nie zrobiła nic, by coś zmienić. Poddała się. Definitywnie.
Chociaż... nie. Jeszcze nie. Nie teraz. To jeszcze nie koniec.
Nie rzekła nic, ale zacisnęła usta tak mocno, jak tylko potrafiła. Nie chciała ich otworzyć. Wolała milczeć i przyjmować ich oskarżenia. Ale nie zmuszą jej do zjedzenia choćby jednej czekoladki.

12Pracownia gimnastyczna Empty Re: Pracownia gimnastyczna Wto Cze 07, 2011 9:42 pm

River Royston

River Royston

Właściwie River zupełnie nie przyjmował jej tłumaczeń, że niby nie ma ochoty na czekoladę, czy coś w tym stylu. Doskonale wiedział, że dziewczyna się głodzi i oczywiście nie zje nic słodkiego, ale nie zmieniało to faktu, że zamierzał się z nią dalej droczyć, nie przyjmując jej wytłumaczeń. Po prostu samo nakłanianie jej do tego, było na chwilę obecną ciekawym zajęciem. Szczególnie, gdy tak uparcie odmawiała.
- W takim razie po prostu kłamiesz i tyle - odparł rozkładając ręce, a następnie biorąc sobie kolejną czekoladkę. Nawet sformułował swoją wypowiedz w podobne zdanie, co wcześniej Hope. Uparcie nie słyszał „nie mam ochoty”.
Natomiast kiedy do jego uszu dotarły słowa jakże przepełnione pogardą i odmawiające na jego pomysł, tylko lekko się uśmiechnął i spojrzał na Chairę, która postanowiła usiąść sobie na dziewczynie.
- Masz rację, lesbijka - odparł zgadzając się z teorią koleżanki. – Przeleciałabyś ją? – Zapytał, jakby Hope nie było w ogóle w tym pomieszczeniu, wbijając jedynie zaciekawiony wzrok w Chairę. Ot takie pytanie, które najzwyczajniej przyszło mu teraz do głowy. Nagle jednak słodka anorektyczka zaczęła się awanturować, tym samym ponownie skupiła na sobie Riverową uwagę.
- Ależ słońce, mieszkamy pod jednym dachem – przy tych słowach dłonią wskazał na sufit pracowni, by kolejno powędrować nią na jej kościste kolano. – Martwimy się o Ciebie jak i o innych pacjentów tego szpitala. Ja zawsze byłem bardzo oddany w stosunku do mieszkańców tego miejsca. – Otóż to, River zawsze z wielkim zaangażowaniem choć odrobinę poznawał ich, by później móc przerabiać na obiekty rozrywki. W końcu to pacjenci stanowili w tym miejscu najciekawszy element, inaczej zupełnie nie miałby co tu robić.
Uważnie obserwował reakcję Hope na podpalenie. Niczym wynalazca przy dokonywaniu nowych doświadczeń, wbił w nią pełny zainteresowania wzrok. Dziewczyna uroczo syknęła przy wypowiadaniu swoich słów, więc gdy papieros był już zgaszony, chłopak wyrzucił go gdzieś pod barierki. Uniósł chudą rękę dziewczyny i na podpalonym miejscu złożył krótki pocałunek.
- Będziesz mieć śliczny ślad po naszej przyjaźni – uznał puszczając jej delikatną dłoń, na której znajdował się teraz zaczerwieniony ślad po podpaleniu. – Też bym sobie taki zrobił, ale zamiast tego obiecuje wytatuować sobie coś z tobą związanego. Może jakąś kukłę? – Mówił wpatrując się w Hope, aczkolwiek swoje pytanie skierował już do brunetki. By oczywiście doradziła na ile ten wybór będzie dobry. Oczywiście River nie robił tatuaży o jakimś znaczeniu, wiążących się z pewnymi ludźmi, czy sytuacjami, ale jakie to teraz miało w ogóle znaczenie?
Jednak gdy zadawał to pytanie, dostrzegł, że Chaira próbuje wycelować czekoladką w ściśle zamknięte usta Hope. Wtenczas do jego szalonej głowy strzelił nowy pomysł. Zerwał się na równe nogi zrzucając czekoladki na podłogę, a leżącą zapalniczkę chowając do kieszeni. Pospacerował sobie troszkę po pomieszczeniu, swoją drogą to był najwyższa pora, by rozprostować nogi, a przy tym rozejrzał się dookoła. W jego oczka wpadły różne materace pod ścianą. Nie zwracając uwagi na dalsze rozmowy Chairy z Hope podszedł do owych mat, przyglądając się im uważnie. W pewnej chwili wyciągnął zapalniczkę Chairy i jak gdyby nigdy nic podpalił wystające nici. Uniósł lekko brwi widząc, że ogień wcale nie gaśnie, a wręcz zaczyna zajmować kolejne części materiału. Na razie jednak tylko brzeg. Chłopak z lekkim uśmiechem obrócił się, niezwłocznie kierując w stronę dziewczyn.
- Na nas już pora, ona i tak nic nie zje - powiedział wyciągając dłoń w kierunku ciemnowłosej, by wstała z blondynki. Zdecydowanie była pora się stąd ewakuować. - Ale zostaw jej czekoladki, gdyby jednak zmieniła zdanie.

http://czarodzieje.my-rpg.com

13Pracownia gimnastyczna Empty Re: Pracownia gimnastyczna Wto Cze 07, 2011 10:45 pm

Chaira Archivald

Chaira Archivald

Chaira nudziła się. Aż ziewnęła przeciągle kiedy River coś mówił do Hope, a on wyjmowała z kieszeni paczkę gum do żucia i wsadziła sobie jedną do buzi. Wszystko było jakieś bardziej skomplikowane przez to, że siedziała na dziewczynę, więc nawet wyjmowanie jej było dość ciężkie.
- Hope Henderson, jesteś taka nudna – powiedziała krzywiąc się lekko, kiedy ta po raz kolejny próbowała im wmówić, że wcale się nie głodzi. Westchnęła przy tym głęboko. Z nudów rysowała szlaczki po jej brzuchu. A raczej części ciała, która powinna tam być, ale czuła tylko żebra. Uśmiechnęła się pod nosem słysząc pytanie Lauritza. Na początku nie odpowiedziała, tylko podniosła głowę i przyglądała się dziewczynie pod nią z uśmiechem.
- Jest strasznie chuda. Ale ma za to ładną buźkę, nie sądzisz? – powiedziała wyciągając palce by przejechać nimi po policzku Hope – Myślę, że jakbym była w głodowym stanie, mogłabym wziąć ją do łóżka – stwierdziła w końcu pochylając się nad nią i uśmiechając się lubieżnie. Po jej kolejnej anemicznej odpowiedzi, małej awanturze, Chaira zaśmiała się na chwilę swoim śmiesznym chrapliwym śmiechem.
Szybko urwała go jednak, bo postanowiła pocałować dziewczynę. Pochyliła się nad nią jeszcze bardziej i pocałowała jej słodkie wargi, zostawiając na nich ślad od swojej czerwonej szminki. Dość szybko się oderwała, by o raz kolejny zaśmiać się okrutnie.
River ją podpalił. A ona nie dość, że nie zareagowała w ciekawy sposób, to jeszcze nie odpowiadała na jej pytanie. Okropna. Jedynie chłopak dawał jej trochę rozrywki. Uśmiechała się widząc jak ją całuje w tym miejscu, po czym zamyśliła się nad jego pytaniem.
- Tylko koniecznie jakąś wątłą kukłę – powiedziała, biorąc ją za rękę i podnosząc, by pokazać jej nienaturalną chudość.
Chaira próbowała wszelkimi sposobami wcisnąć w nią czekoladkę. Sama próbowała otworzyć jej buzię. Dotykała ją po brzuchu, czasem podjeżdżała pod biust, by się rozproszyła, zdenerwowała i w końcu zjadła czekoladkę. Nawet jak ta chciała coś powiedzieć, to chciała spróbować wsadzić jej szybko galaretkę.
Spojrzała zdziwiona na Rivera, kiedy ten wyraził chęć wyjścia. Wzruszyła ramionami i tak anorektyczka zaczęła jej się nudzić. Pocałowała ją w nosek na pożegnanie i w końcu zeszła z niej. Złapała wyciągniętą rękę chłopaka, by pomógł jej wstać. Wychodząc jeszcze odwróciła się i posłała jej buziaka. Położyła sobie dłoń Lauritza na swoim biodrze i sama go objęła w pasie. Ale wychodząc zauważyła, że jeden z materacy zaczyna się palić. Zdumiona wyplątała się z jego ramion i jeszcze na chwilę przyjrzała się temu zjawisku, zamykając powoli drzwi. Spojrzała na chłopaka i pokręciła głową.
- Ależ psychole tutaj mieszkając, co Lauritz? – zapytała wyjmując gumę do żucia z buzi i sprytnie zatykając nią zamek w drzwiach. Złapała go za rękę i pociągnęła dalej szpitalnym korytarzem.

14Pracownia gimnastyczna Empty Re: Pracownia gimnastyczna Sro Cze 08, 2011 12:14 pm

Hope Henderson

Hope Henderson

Nie twierdzę, że nie było to ciekawym zajęciem, bo na pewno było. W końcu to takie zabawne - nakłanianie anorektyczki do zjedzenia czegokolwiek! Jednak w tym przypadku trzeba było liczyć się z tym, że takowe próby mogły nie przynieść pożądanego rezultatu. Ale jeśli ktoś był bardzo cierpliwy, to mógł osiągnąć swój cel! Hope teraz miała nadzieję, że oni nie będą mieli tyle cierpliwości i w końcu jej odpuszczą. Na jakiś czas. Bo nie mogła liczyć na to, ze zostawią ją na zawsze.
- Wszyscy kłamią - wypowiedziała zasłyszaną niegdyś teorię. I prawdziwą. Bo każdy, chociaż raz kiedyś skłamał, czyż nie? Mówienie nieprawdy jest przecież takie łatwe. Wystarczy tylko trochę praktyki możesz stać się mistrzem oszustwa. Ale czy w tym całym życiu o to chodzi?
Słuchanie rozważań o jej domniemanej orientacji homoseksualnej nie było niczym przyjemnym. Hope uważała tę sprawy za bardzo intymne. Za coś, o czym nie powinno się rozmawiać ot tak sobie. A na pewno nie powinny o tym mówić osoby trzecie. Niech ją zostawia sobie w spokoju, tak będzie najlepiej.
Pocałunek Chairy był krótki, ale wystarczył, by doprowadzić dziewczynę do stanu wykończenia nerwowego. Trzęsła się, jakby była chora na febrę. To nie było dobre. I oznaczało, że do wybuchu furii brakowało niewiele. Bardzo niewiele.
- I zrobiłbyś dla nich wszystko, tak - rzekła, jakby chciała samą siebie utwierdzić w tym, że właśnie usłyszała wierutne kłamstwo. O dziwo, nadal chciała wierzyć w to, że te "oddanie" było prawdą, jednak nawet ona wiedziała, że nią nie było. Oczywistych rzeczy nie zobaczą tylko ślepcy. A ona bywała ślepa. Ale nie zawsze.
Oni po prostu uwielbiali, jak widać, doprowadzać ją do stanu załamania nerwowego. Lubili nadwyrężać jej i tak spaczoną psychikę. Była ich królikiem doświadczalnym, tak? Takim testerem i na niej sprawdzali wszelkie metody dręczenia innych? Jak tak dalej pójdzie, to będą musieli sobie znaleźć inną ofiarę swoich eksperymentów.
Śliczny ślad po naszej przyjaźni. Kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo! Łatwiej było jej nie wierzyć w ładne słóweczka wypowiadane przez chłopaka, bo odczuwała nadal ból po poparzeniu. Który motywował ją do oporu, wbrew pozorom. Dodawał jej siły, by walczyć. Może dziwne, ale tak. Ona miała najwięcej siły właśnie wtedy, kiedy już było blisko końca walki. Właśnie wtedy, gdy powinna się była poddać.
I nie poddawała się.
Była bardzo upartą, ale przecież nie mogła dopuścić do tego, by musiała zjeść tę czekoladkę. I nawet nie chodziło tu o tę nieszczęsna słodycz, bo przecież to mogłaby spalić. Choć znowu musiałaby ćwiczyć długo, bardzo długo. Jednak chodził o sam fakt, że to właśnie ta urocza dwójka próbowała ją do tego zmusić. A od nich niczego nie przyjmie dobrowolnie. Niczego!
Mimo swoich nadziei Hope zdziwiła się w duchu, że oni zbierali się do wyjścia. Już, tak szybko? Jak widać, cierpliwość im się skończyła. Albo mieli już na celu kogoś łatwiejszego do dręczenia. Nie podołali wyzwaniu. Wreszcie jej się udało wygrać? Ale to była tylko bitwa. Wojna jeszcze trwa, nieprawdaż?
Oszołomiona całym tym zdarzeniem leżała jeszcze długą chwilę na materacu, jednak poczuła swąd spalenizny. Wtedy powoli podniosła się i niepewnie rozejrzała po pomieszczeniu. Aż w końcu dojrzała, że jeden z materacy się pali. Podeszła tam chwiejnym krokiem i zgasiła ogień tym, co miała pod ręką, mianowicie zdjęła swoją bluzę, którą miała na sobie i na chwilę odcięła nią dopływ powietrza, jednak zaraz płomień znowu się pojawił. Widać nie zdołała zagasić całkiem ognia. Już miała wyjść za sali i poszukać kogoś, by pomógł jej i zgasił ten materac. Ale drzwi nie dawały się otworzyć. Naciskała klamkę raz po raz, ale te stawiały opór. I co? Zamknęli ją tu, żeby się zemścić za to, że się im nie poddała. Miała nadzieję, ze system przeciwpożarowy będzie działał sprawnie. Miała nadzieję, że w ogóle tu był. Jak na razie to ogień zajmował coraz większą powierzchnię materaca.
Dopiero po jakichś kilku minutach uruchomiły się czujniki dymu, które owszem, zgasiły pożar (dzięki Bogu!), jednak też sprawiły, że Hope stała się cała mokra i obecnie dygotała z zimna. I bała się, że stąd nigdy nie wyjdzie.

15Pracownia gimnastyczna Empty Re: Pracownia gimnastyczna Sro Cze 08, 2011 5:32 pm

Sophie Raven-Springfield

Sophie Raven-Springfield

✠psychiatra✠



Sophie po małym obiedzie ponownie skierowała swoje kroki do gabinetu. Miała tam mnóstwo papierkowej roboty i stuprocentową pewność, że dzisiaj zanocuje w placówce. Szła dość szybko, jednak nie ze względu na "radość" z pracy jaka ją czeka, ale raczej z powodu sprzątaczki, która złapała ją przy wyjściu i powiedziała, że słychać dziwne odgłosy ze stron pracowni. Z racji iż znajdujemy się w szpitalu psychiatrycznym spodziewać się było można niemal wszystkiego. Ciekawe tylko, dlaczego owa sprzątaczka nie mogła sama w jakiś sposób zareagować. Jakich to ludzi na litość Boską wybiera ten dyrektor, jeśli nie potrafią/boją się/nie chce im się reagować w sprawy ewentualnych konfliktów?
Kiedy tylko poczuła charakterystyczny zapach na korytarzu z miejsca zaczęła biec. Ogień, rzecz jasna, jest sprawą dość poważną. Kiedy zorientowała się, że pali się pracownia gimnastyczna bez wahania nacisnęła klamkę. Nacisnęła. I...? Zacięła się? Jakiś gówniarz miał zamiar popełnić widowiskowe samobójstwo i trzyma je z drugiej strony? Chyba, ze są zamknięte. Ale moment... Co to jest...? GUMA DO ŻUCIA?! Czy ich...
Spokojnie. Przede wszystkim spokojnie. Wyjęła pilnik (swoja droga, skąd ona go miała) z kieszeni i pospiesznie zaczęła odklejać gumę.
Otworzyła szybko drzwi, starając się nie myśleć o najgorszym.
Wnętrze było mokre i pełne dymu. A na środku, samym środeczku siedziała skulona, wychudzona dziewczyna trzęsąc się z zimna.
Soph niemal rzuciła się do, jak już zdążyła zauważyć, Hope i okryła ją szybko swoim grubym swetrem. Pomogła jej wstać i szybko wyprowadziła z pracowni. Tuląc ją nadal i nie pozwalając na jakikolwiek niekontrolowany przez lekarkę ruch prowadziła ją do sali terapii grupowych.

Sponsored content



Powrót do góry  Wiadomość [Strona 1 z 1]

Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach