Oczywiście, że wiele rzeczy mu odpuszczano, ale tak było w całym życiu. No dobrze, może nie zawsze, w końcu za coś ten połamany nos miał, podbite oczy też nie zrobiły się same. Jednak większość ludzi wiele rzeczy mu odpuszczała. Jeśli natomiast chodziło o kradnięcie zapalniczek, zwykł robić to na tyle sprytnie, że raczej nikt nie łapał go z ręką na zapalniczce. Drugą sprawą było już to, że każdy się z czasem zaczął domyślać, kto jest odpowiedzialny za ich znikanie.
- To z ciekawości chciałbym ten koszmarek zobaczyć, byle nie za wiele razy – przecież już mówił, że to byłby koszmar. Jednak z Meredith w roli głównej mogłoby być ciekawiej. A jakby się okazało, że jest tak samo źle jak z Hope, też grzecznie sięgnąłby po proszki. Wcześniej też raczej nie wyobrażał sobie Hope w łóżku, ale odkąd Chaira zapytała, czy by ją przeleciał, aż musiało mu to przyjść do głowy. Co prawda nie pamięta jak wtedy odpowiedział, ale jakie to ma znaczenie, skoro i tak w koło zmienia zdanie? Wtedy pewnie uznał, że może, teraz ani nie chciał sobie takiego czegoś wyobrażać. Nic nowego, Lauritz zmienia zdanie co drugi dzień.
- Musisz ją ośmielić, może daj jej trochę jakiś magicznych tabletek to będzie bardziej w tym ochocza – znalazłoby się parę takich prochów, które na pewno pomogłyby Hope przełamać tą nieśmiałość. To czy później pamiętałaby co robiła, było już drugą sprawą, ale dla Rivera miało to średnie znaczenie. Przecież liczyła się rozrywka. A jeśli o zabawę chodzi, to w tej chwili miał ją całkiem niezłą. Szczególnie, że coś tam zaczęło działać i czuł się troszkę inaczej. Empatycznie! No tak, przecież chciał pozbyć Mer ciuszków, żeby biedaczce nie było za gorąco. Niesłychane działanie miały na niego te narkotyki! Ale nim zdążył okazać jaki jest dobry, dziewczyna popchnęła go na krzesło. Już chciał ją przyciągnąć do siebie, ale ona jego rączki grzecznie ułożyła na oparciu. Kiedy jednak wspomniała o drukowaniu biletu, postanowił grzecznie poczekać. A gdy ujrzał jak dziewczyna zaczyna kołysać biodrami i wodzić palcami po talii, oparł się wygodniej, napawając oczy tym uroczym przedstawieniem. Och jakże mu się to podobało, zdecydowanie częściej powinien oglądać takie występy! Wodził wzrokiem po jej ciele, czując tak ciągle rosnącą ochotę by przyciągnąć dziewczynę do siebie i zupełnie ją rozebrać. Ale nie, nie, grzecznie oglądał! Chociaż kiedy tak zaczęła się kręcić na jego kolanach już nie zamierzał spokojnie trzymać rączek na oparciu, szczególnie, że pozbyła się bluzki, zostając w samym staniku. I gdy jeszcze przygryzła jego wargę, jego dłonie szybciutko wylądowały na jej biuście. Wszystko pięknie, tylko do cholery, ona wymyśliła sobie, żeby wstać!
- Wracaj – aż mruknął, gdy niedobre dziewczę postanowiło sobie od niego odejść. Szczyt! Szybciutko wstał z tego krzesła i znów ją przygwoździł do ściany. Właściwie był rozdrażniony, przecież nieładnie się tak z nim drażnić. Szczególnie, że to taki narwany typ, to się później różnie kończy! Ale teraz tylko naparł na nią i zaczął całować jej usta. Chociaż, okej, doceniał, że zrobiła dla niego bardzo ładny występ, tylko, że wcale nie musiała go tak szybko kończyć, bo to już mu się mniej spodobało. A więc, bilet. Czyli, że też miał coś zdjąć? Właściwie, nie żeby jakoś strasznie marzył o pozbywaniu się ciuchów, ale zrobiło się tu na tyle gorąco (zasługa Mer czy ecstasy?), że nawet nie zamierzał protestować. Przerwał na moment te pocałunki, by szybkim ruchem, złapać brzeg żółtej podkoszulki i zwinnie ją z siebie zdjąć. Jej dalszy los był bliżej w tej chwili nie znany, najprawdopodobniej wylądowała na podłodze gdzieś w okolicach krzesła. Ale za to był znany los rąk Meredith, które zostały złapane w nadgarstkach przez Rivera i przygwożdżone ponad jej głową do chłodnej ściany.