Psychiatryk
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

PBF osadzony w 1956 roku w szpitalu psychiatrycznym. To miejsce to nie tylko ciężkie przypadki, wyszkolona kadra, ale i tajemnicze morderstwa.


You are not connected. Please login or register

Gabinet Sophie

2 posters

Go down  Wiadomość [Strona 1 z 1]

1Gabinet Sophie Empty Gabinet Sophie Sob Cze 04, 2011 5:25 pm

Sophie Raven-Springfield

Sophie Raven-Springfield

✠psychiatra✠



Surowe, białe drzwi z oznaczeniem właściciela różnią się znacznie od jego można nawet powiedzieć ciepłego wnętrza. Właścicielka spędza tu praktycznie całe dnie, więc prawdopodobieństwo jej nieobecności jest dość nieprawdopodobne.
Na pierwszym planie znajduje się ta znienawidzona przez wszystkich ciemnozielona kozetka, na której odbywają się wielogodzinne, wyczerpujące rozmowy. Po drugiej stronie, w pewnej odległości widzimy fotel o tym samym odcieniu. Znajduje się tu też okno i mała biblioteczka. Reszta rzeczy właścicielki schowane są pod kluczem w szafce za fotelem.

2Gabinet Sophie Empty Re: Gabinet Sophie Sob Cze 04, 2011 5:52 pm

Meredith Lane

Meredith Lane

Niezwykle jej się śmiać chciało z tych "codziennych" sesji. Naiwni ludzie w białych kitlach od wieków myśleli, że sobie poradzą z każdą chorobą. Jednakże aż cisnęło się na usta pytanie, skąd biorą się te liczne samobójstwa? Bo kawa była niesmaczna? Zapewne byłby to dobry argument dla Meredith Lane.
Sesje były bardzo zobowiązującymi spotkaniami w celu odbudowy normalności. Ich największą wartością była rozmowa z nijaką Sophie. Prawdę mówiąc, Mer bardzo lubiła swoją panią doktór, lecz po co miałaby jej to okazywać? W każdej praktycznie rozmowie mówiła jej, że jest nienormalna i powinna się leczyć, a uczucia to część naszej duszy, organizmu, który stworzył Bóg. Dla Meredith owy Ojciec dawno już nie istniał. Został pogrzebany wraz z marzeniami o idealnej rodzinie, która bądź co bądź przez wybryki rodziców w ogóle nie miała prawa bytu. Mer bardzo bała się rozmów z lekarzami. To były jedyne osoby, które tak naprawdę chciały ją przejrzeć. Zawsze powtarzała im, że to dlaczego, iż im za to płacą. Groteskowe były doprawdy rozmowy. Zobaczymy, jak nazwiemy dzisiejszą sesję.
Z samego ranka Meredith musiała napić się kawy, która jak zwykle załatwiła sobie nielegalnie od jednej z kucharek. Robiła tak codziennie przed śniadaniem, a napój wręcz wypijała jednym łykiem. Dziś jednak musiała zmyć z siebie zapach używki, lecz zaraz się jej pojawiła myśl "po co, kto mi zabroni?" I tak się też stało. Wskoczyła w wygodne spodnie oraz top, który był wręcz idealnie dopasowany do pogody. Dzisiejszy dzień zapowiadał się na naprawdę gorący i duszy, więc zdecydowanie lepiej było założyć bluzkę z odkrytymi plecami oraz krótkie spodenki. Udała się do gabinetu swojej pani doktór na pierwsze piętro. W zasadzie nie miała daleko, o to zadbali chyba architekci, którzy zbudowali szpital. Nawet w oknach były kraty.
Nie pukała. Prawdę mówiąc, nigdy nie szanowała czyjeś prywatności, a Sophie powinna od dziesięciu minut już na nią czekać. Ciągle gdzieś słyszała swoje imię, wypowiadane przez strażników szpitala.
- Ups, czyżbym się spóźniła? - spytała, uśmiechając się do Sophie. O tak, właśnie ten grymas można było nazwać "źródłem pogardy". Była ciekawa, czego się dziś dowie. Zaraz usiadła na kozetce, której nie cierpiała. Uważała, że jest bardzo niewygodna i wcale nie sprzyja rozmowie. Co innego gdyby pojawił się tu alkohol oraz kilka mało zobowiązujących dwuznacznych słów. Zza ucha wyciągnęła jednego papierosa (wszak nie mogła posiadać paczki w szpitalu!), a następnie podeszła śmiało do świeczki. Czyżby jej zadaniem było utrzymanie klimatu? Och, teraz posłuży jako zapalniczka. Prędko zaciągnęła się tanim papierosem, wbijając ciekawe spojrzenie w Sophie.
- Co dziś przerabiamy, doktorku?

3Gabinet Sophie Empty Re: Gabinet Sophie Sob Cze 04, 2011 6:17 pm

Sophie Raven-Springfield

Sophie Raven-Springfield

✠psychiatra✠



Zawód psychiatry jest jednym z najtrudniejszych, istniejących zawodów. Przede wszystkim, lekarz taki pracuje z psychiką. Musi ważyć każde swe słowo, potrafić dotrzeć do danego pacjenta i przede wszystkim mimo zazwyczaj wyraźnego kpienia z lekarza musi on posiadać umiejętność wyjątkowego opanowania. Bo gdyby mu odpowiedział coś, czego mówić nie powinien może się to bardzo źle skończyć.
Okazuje się, że dla tego dzieciaka, który siedzi przed Tobą nie potrafiąc wykazać ani krzty szacunku, opanowania nad stanem swoich myśli i umysłu jest kimś dla którego uczysz się całe swoje życie. Dla tego człowieka siedziałeś po nocach ucząc się o najtrudniejszych do zrozumienia i zapamiętania zagadnieniach. Dla niego rezygnowałeś ze wszystkich przyjemności i rodziny. I mimo tego wszystkiego, nawet połowa twojego zadania nie jest wykonana. Bo musisz mu jeszcze pomóc. A to jest część najtrudniejsza i zazwyczaj najdłuższa.
- Nic się nie stało, usiądź proszę. - odparła z uśmiechem, widząc ze nawet nie musiała mówić tego ostatniego. Dziewczyna wydawała się być w pełni zrelaksowana.
Socjopatia, na którą cierpi Meredith od zawsze była zaburzeniem niełatwym do rozpoznania. Nie zawsze było wiadomo czy osoba ta ma jakiś problem, czy też jest to zwykły przejaw okresu buntu. Nie jest to też coś, za co zawsze trafia się do szpitala psychiatrycznego. Jeśli się trafi, w największej ilości przypadków oznacza to sądową drogę. Wróćmy jednak do tematu.
Przede wszystkim już na początku nie zgodzę się z osądem Mer o Sophie. Mogę się założyć o moje ręce, nogi, naprawdę o wszystko, że ta kobieta nigdy nie powiedziałaby komuś, że jest nienormalny ani tej drugiej cześć o Bogu. Znam ją naprawdę dobrze, na pewno by tak nie powiedziała. Zapewne nie zgodziłabym się również z innym osądami panny Lane, ale nie chcę już przedłużać.
- Na początek chciałabym, abyś zgasiła papierosa - powiedziała, tonem mogło by się nawet wydawać proszącym. Sięgnęła do szafki za fotelem i wyciągnęła popielniczkę w stronę Mer.
Nie ona pierwsza i z pewnością nie ostatnia urządza jej tutaj takie sceny.
Inną sprawą było to, jakim cudem dziewczynie udało się za uchem schować fajkę, tak ze nie zauważyła tego ani pielęgniarka ani liczni strażnicy.

4Gabinet Sophie Empty Re: Gabinet Sophie Sob Cze 04, 2011 6:55 pm

Meredith Lane

Meredith Lane

Niestety. Miała całkowitą relacje. Zawód psychiatry nigdy nie był czymś wdzięcznym, gdzie pacjenci okazywali szacunek. Może ich rodziny często przynosiły kwiaty, słodkie czekolady oraz w papierowych torebkach drogie alkohole. A pacjenci? Za co mieli im dziękować? Zwłaszcza Mer. Rzadko ją wypuszczała do miasteczka i zbyt często kazała się otwierać przed sobą. Nie rozumiała, dlaczego ma zaufać lekarzowi. Tak właśnie dlatego, że aby zdobyć karierę wyrzekła się tych najważniejszych wartości, przynajmniej o nich napisano wiele książek. Czy Sophie sama dla siebie nie była więc masochistką? Pracowała z bardzo ciężko chorymi ludźmi, którzy wbrew pozorom bardziej żywili doń nienawiść niźli przyjaźń. Często jednak była traktowana dość przedmiotowo: z braku laku się popłakać i dostać wyjściówkę. Musiała być w tym naprawdę dobra, skazując się na takie męczarnie. Poświęciła wiele nocy, aby pracować w szpitalu Świętej Brygidy. Co dzięki temu ma? Mer zawsze chciała się wypytać o jej rodzinę, wszak po co ona ma się otwierać, jeśli druga strona będzie zadawać tylko i wyłącznie pytania? Dopiero pewnie po chorobie każdy jej pacjent zrozumie, jaką część życia stanowi Sophie. Może nawet będą odwiedzać ją raz w miesiącu, przynosząc kwiaty, które idealnie kontrastują z wnętrzem domu czy też jej intensywnymi tęczówkami.
- Powinnaś napisać jakieś podanie do dyrektora o wygodniejszą kozetkę, Sophie - rzekła, nie mając kompletnie oporów do zwracania się do swojej lekarki po imieniu. Czasem traktowała ją nawet jak przyjaciółkę. Jednak proszę mnie tu nie zrozumieć źle, po prostu wśród kłamstw, jakie zwykła jej mówić, było jedno ziarenko prawdy.
Meredith nigdy socjopatii nie uważała za chorobę tylko jako cechę charakteru. Tak zwany wypadek przy pracy nad zdrową dorosłością. Coś tam stało się w dzieciństwie i przez to bum! Mamy socjopatyczne społeczeństwo. W zasadzie Meredith mdliło, gdy słyszała o pracy na rzecz ludzi. Jak w ogóle można było wpaść na taki pomysł? Składać pieluchy do pieluchy i patrzeć jak inni wymiotują ci na buty. Zgrozo.
- Wyglądasz na zmęczoną, czyżby ktoś nie dawał Ci spać w nocy? - spytała ciekawsko. Cóż, pacjenci ostatniej nocy mocno szaleli, jak zwykle. A Meredith chętnie dzięki jej zmęczeniu uniknęłaby dzisiejszej sesji. Nieistotne było to, czy to bunt czy choroba. Sam fakt, że ją tu zamknęli na cały rok świadczył zbyt wiele. W końcu tyle razy próbowała uciec. Ba! Czasem się jej to udawało. Wtedy kupowała sobie zapas używek i wracała jakby nigdy nic - do domu. Naprawdę mimo wszystko jakoś ta kozetka wydawała się być niesamowicie sympatyczna. Zaciągnęła się mocno papierosem, chwytając popielniczkę w dłonie.
- Zagramy dziś w dwadzieścia pytań czy poruszymy ważne kwestie rodzinne? - spytała z lekką kpiną, wracając na kozetkę. Popielniczkę postawiła sobie na kolanach, obserwując panią doktór. Dla Mer każdy kto "zmuszał" ją do pobytu w szpitalu był wrzucany właśnie do rubryki idiotyzmów życiowych, czyli "jesteś nienormalna, ale nie martw się Bóg Cię kocha". Oczywiście Mer nie zgasiła papierosa, wręcz przeciwnie! Rozchyliła leniwie wargi, umieszczając go pomiędzy nimi. Mocno się zaciągnęła, a dopiero po chwili wolno wypuściła dym w kierunku ściany. Wiedziała, że jeśli chociaż kłębka dymu znajdzie się na twarzy Sophie, ta zaraz będzie miała ukróconą przyjemność.

5Gabinet Sophie Empty Re: Gabinet Sophie Sob Cze 04, 2011 7:15 pm

Sophie Raven-Springfield

Sophie Raven-Springfield

✠psychiatra✠



Oczywiście, że Sophie nie była masochistką. Ona zwyczajnie interesowała się nie tylko przebiegiem myślowym osoby chorej, ale także lubiła pomagać. Tak. Te dwa przerażające połączone ze sobą słowa: LUBIŁA POMAGAĆ.
Kwiaty, czekoladki i coś tam jeszcze? Słucham?
Mówiąc szczerze, może raz czy dwa zdarzył się taki przypadek. A jakiś tam staż pracy już przecież ma. Rodziny bardzo często chcą zataić fakt, że ich dziecko przebywa w "czymś tak strasznym" jak psychiatryk i nie raz zdarzyło się informowanie o stanie zdrowia drogą telefoniczną. A po wyleczeniu pacjenci postępowali bardzo podobnie, wyjeżdżali i starali się zapomnieć o tym najgorszym w swoim życiu okresie. Ale właściwie, czy po zakupie bułek dajesz sprzedawczyni kwiaty lub czekoladki? Nie sądzę. Czy dla hydraulika po naprawieniu czegoś tam dajesz prezent? Również wątpię. Tak samo lekarzom niewiele osób daje prezenty. A przynajmniej Sophie przy swojej specjalizacji rzadko się z czymś takim spotykała. Podobno na onkologii często się zdarzają takie "niespodzianki". Ale to już zupełnie inna, że tak powiem działka.
- Zgaś papierosa Meredith. - powiedziała, po czym odwróciła wzrok na ścianę ponad nią.
Już dawno miała reagować w tej sprawie. Jakim CUDEM możliwe jest, że te dzieciaki zdobywają używki? Czyżby cały ten personel był aż tak głupi?!
Dobrze. Proszę bardzo. Jeśli oni tego nie potrafią, to sama się przejdzie po pokojach. Bo to nie jest miejsce na takie rzeczy. Po co ona tu siedzi godzinami rozmawiając z ludźmi z uzależnieniami, skoro oni prosto po rozmowie biegną na fajkę? Jakoś Sophie średnio widziała w tym sens.
Jeśli Meredith liczyła, że jej psychiatra zamierzała wstać, krzyczeć, bić ją, wyrwać jej papierosa czy cokolwiek - myliła się. Naprawdę. Praktycznie każdy pacjent zachowywał się tak samo. Rozluźniony, bez problemów, chcący jej pokazać jak nisko znajduje się w jego mniemaniu. Ale po pewnym czasie siedział prosto i mówił. Bo choćby nie wiem jak długo chciał się sprzeczać, nie wierzyć jej, grozić czy cokolwiek - to ona wystawiała mu zwolnienie. To ona przesądzała o tym, jak długo tu zostanie. I każdy, kiedy w końcu zobaczy, ze ludzie dookoła niego zaczynają w to wierzyć i nagle opuszczają to miejsce, zaczyna rozumieć.

6Gabinet Sophie Empty Re: Gabinet Sophie Nie Cze 05, 2011 8:21 am

Meredith Lane

Meredith Lane

Meredith kompletnie tego nie rozumiała. Jak można lubić pomagać? Nie dostaje się za to nic. A jak widać, zawód należy do niewdzięcznych. Musiała mieć w sobie coś z masochizmu. W końcu, jak można wysłuchiwać rzeczy, dokładny przebieg wydarzeń podczas zamordowania psa? Czuć na swojej skórze jego walkę i patrzeć, jak bardzo stara się złapać oddech. Przebieg myślowy osoby chorej, przynajmniej Meredith, nie mógł być przewidywalny. Dlaczego tak właściwie lubiła pomagać? Ileż razy mówi się, że psychiatrzy to ludzie, którzy mają problem ze sobą. Meredith bardzo chciała się dowiedzieć, dlaczego Sophie właściwie tu jest.
I właśnie poprzez zatajenie i z wdzięczności, że dziecko nie próbuje się zabić kawałkami szkła, dają prezent. Czasem dość znaczący. Chyba, że poprzez wydarzenia, jakie towarzyszyły pacjentowi, rodzina nie chce już go znać. I wtedy właśnie psychiatryk staje się drugim domem. Tylko od osobowości psychoterapeuty zależy, w jakich będą stosunkach. Ludzie wbrew pozorom bardzo bali się osób, w których mózg płatał figle. Nie znosili jego histerycznego śmiechu czy też omamów. Traktowali czasem jak trędowatych, zwłaszcza gdy na ulicy ktoś mówił do siebie. A czy chory psychicznie potrafił zarazić? Jak każdy człowiek (oprócz Mer) posiadał uczucia, potrzebę bliskości. W zasadzie sprzedawczyni bułek nie ma wpływu na nasze życie jak lekarz. Wszak jeśli nie zjem bułki, to nie zabije się, sięgnę po owoc. Natomiast hydraulik dostaje napiwek, ot tak za swoje usługi.
- Dlaczego w zasadzie tu pracujesz, Sophie? - zadała kolejne pytanie, powoli zaczynając się irytować, że na żadne nie otrzymała odpowiedzi. Ciągle w kółko ta sama komenda. Jako spec od uzależnień powinna wiedzieć, że takie gadanie nic nie da. Meredith spokojnie wypalała swojego papierosa, strzepując popiół do popielniczki. Oparła się o ścianę, a nogi podciągnęła aż pod samą brodę. A jakim cudem było to, że Sophie dostawała śniadanie, obiad czy kolację? Wystarczyło poprosić, przejść do świata "realnego" i po prostu wziąć co tylko się chciało. Personel nie był głupi, dawał się zmanipulować lub tudzież zostawiał przypadkiem otwarte drzwi, bo dosłownie za dwie minuty wróci po kubek kawy. Nie trudno było również przedostać się podziemiami, lecz dla chcącego nic trudnego! Ważne, że wbrew pozorom owi "uciekinierzy" wracali do psychiatryka i udawali, że nic się nie stało. Szukali tylko odpowiedniej okazji, aby opuścić ich koszmar, wchodząc w jeszcze większy. Przeszukiwanie pokoi nic doprawdy nie da. Oni się są głupi, aby fajki chować pod łóżkiem czy w brudnych rzeczach.
A co jeśli Meredith była lekką hipokrytką? Chciała stąd zwiać, ale nie chciała wracać do normalnego świata. Może jej się podobało w szpitalu? Może właśnie tego pragnęła? Minimalnego zainteresowania jej osobą. Zerwała się gwałtownie, odstawiając popielniczkę na biurko Sophie. Sama jednak podeszła do okna, które było delikatnie uchylone. Ach, wciąż zasłaniały widok te pieprzone kraty! Wysunęła smukłą dłoń z wypalonym papierosem i pstryknęła palcami, patrząc przez chwilę jak spada w dół. Usiadła na parapecie, krzywiąc się lekko. Te kraty znów wpijały się w jej łopatki.
- Zgaszony. Dziwi mnie to, że nie palisz, Sophie - rzekła, siadając po turecku - Masz stresujący zawód.

7Gabinet Sophie Empty Re: Gabinet Sophie Nie Cze 05, 2011 8:48 am

Sophie Raven-Springfield

Sophie Raven-Springfield

✠psychiatra✠



Bo psychiatrzy to w pewnym sensie są ludzie, którzy mają problemy. Często bardzo podobne do swoich podopiecznych. Sophie natomiast zawsze bardzo niebezpiecznie przywiązywała się do swoich pacjentów. Mieszkając daleko od domu i prowadząc życie zdołowanego singla, praca i Ci ludzi byli jedynym co się rzeczywiście liczyło. Powoli zaczynała traktować ich jak własną rodzinę. Ostatecznie, to z nimi spędzała praktycznie 90% swojego czasu, a pozostałe 10 na rozmyślaniach jak im pomóc. Nie było to (i wciąż nie jest) dobre, rozwiązanie, czego wyraźnym przykładem była sytuacja z poprzedniego szpitala.
- Dziękuję. Prosiłabym Cię, abyś nie paliła przy mnie, a tym bardziej w moim gabinecie już nigdy więcej. - powiedziała, w końcu na nią spoglądając i wyciągając rękę po popielniczkę.
Okazuje się, że jako spec od uzależnień (i nie tylko) bardzo dobrze wiedziała co robi, a tym bardziej miała świadomość skutków swoich ewentualnych zachowań. A jeśli póki co się nie okazuje, to z pewnością niedługo się okaże.
- No dobrze. Skoro możemy w końcu zacząć, na początek coś sobie powiedzmy. Szczerość za szczerość. Ja mówię ci całkowitą prawdę o wszystkim, co wiem - ty, tak samo.
To jedna z najbardziej znanych, choć dość rzadko używanych metod.
Wielu pacjentów zawsze bało się "otworzyć" (co za głupie określenie) w obawie, że psychiatra opowie wszystko rodzicom, kolegom/koleżankom, nauczycielom czy też sprzeda informacje do gazet. Są dwie drogi. Albo czekać, aż osoba ta nabierze śmiałości i zaufania albo dać jej wyraźnie znać również o swoim zaufaniu. W ten sposób pacjenci mają świadomość "coś za coś". Ona opowie mi o sobie, ja jej o mnie. Może w ten sposób czują się zabezpieczeni? Powiedzmy sobie szczerze, terapia okalana w kłamstwa NIGDY nie miała najmniejszego sensu. Można udawać, ze ciągnie się tą szczerą, ale w końcu i tak kłamstwo wychodzi i wszystko trwa znacznie dłużej. Jeszcze dłużej, niż miałoby trwać - bo i tak znajdując się w psychiatryku mało kto wychodzi po roku lub krótszym okresie czasu.

8Gabinet Sophie Empty Re: Gabinet Sophie Nie Cze 05, 2011 10:17 am

Meredith Lane

Meredith Lane

Dlaczego więc i ona nie chodziła na takie spotkania? Albo i chodziła, ale doszczętnie to ukrywała. Czy bała się też osądów swoich pacjentów? W jej życiu ewidentnie powoli zaczęła kwitnąć samotność, co pewnie nikomu by się nie spodobało. Ani jej rodzinie ani chorym. Czyli każde słowo skierowane do niej bardzo przeżywała. Meredith zapewne nigdy nie zrozumie, dlaczego chciała się tak poświęcić dla bandy chorych umysłowo ludzi. Każda myśl musiała wiązać z konkretnym pacjentem, czy to było naprawdę coś co nazywamy "pasją" i "miłością do zawodu".
- Paliłaś kiedyś? - stwierdziła niźli spytała. Uważała, że tylko byli palacze nie mogą znieść tego zapachu, bo od razu ich korci do skuszenia się. Czuła na sobie jej wzrok i wcale się to jej nie podobało. Cóż złego zrobiła? Robiła to, na co miała w danej chwili ochotę. Zeskoczyła z parapetu i podążyła w stronę kozetki, ot tak zdejmując po drodze buty. Bardzo lubiła chodzić boso! Kiedy usiadła już na niewygodnym meblu i wbiła spojrzenie w Sophie. Zaśmiała się chłodno.
- Co jak co, ale to Ty nie odpowiedziałaś mi na żadne pytanie.
Skąd Meredith mogła mieć pewność, że jej lekarka mówi prawda? Oraz odwrotnie! To będzie dopiero komedia. Zaufanie było przynętą. Mógł je mieć każdy, lecz gdy zostało naderwane, nigdy nie było łatwo je odbudować. Sophie była specjalistką, wiedziała, na czym polega socjopatia i z czym ją jeść. Lecz Meredith tak naprawdę nigdy nie usłyszała, co jej dolega. "Musisz tu być", mówiła jej mama przez telefon, płacząc rzewnie. Te łzy ją nawet nie wzruszały, a wręcz przeciwnie bardzo irytowały. Dlatego też nie rozumiała, po co na biurku u każdego lekarza znajduje się pudełeczko chusteczek. Czy ktoś w ogóle okazywał tu uczucia?! Kłamstwo od wieków posiadało tak zwane "krótkie nogi", lecz nie w jej przypadku. W wielkiej bajce dodawała tylko ziarenko prawdy, a wszystko wydawało się tak prawdopodobne, że tylko ekspert od mimiki twarzy mógłby dostrzec uczucia, ten krótki skurcz mięśni tuż nad okiem, nad wargą lub spojrzenie z pomniejszonymi źrenicami. Czym w ogóle było zaufanie wobec Sophie? Patrzyła się cały czas na nią, obserwując każdy jej ruch. Sama usiadła ponownie opierając się plecami o ścianę i podciągając nogi aż pod samą brodę.

9Gabinet Sophie Empty Re: Gabinet Sophie Nie Cze 05, 2011 11:16 am

Sophie Raven-Springfield

Sophie Raven-Springfield

✠psychiatra✠



Być może nieco przesadziłam, oczywiście, że nie każda jej myśl była związana TYLKO z pacjentami albo szpitalem. Aczkolwiek prawdą jest, że ze względu na dużą ilość czasu spędzaną w pracy, często o niej myślała.
Jak już było wspominane, Socjopatia mimo byciem zaburzeniem osobowości, wcale nie należy do grupy chorób, które trzeba liczyć w specjalistycznych ośrodku. Aby się w nim znaleźć, naprawdę trzeba się postarać.
Oczywiście Sophie, jako jej psychiatra, a wiec osoba ponosząca pełną odpowiedzialność za postępy terapii (lub wręcz przeciwnie) znała bardzo dokładnie jej historię. Często przed przyjęciem osoby do psychiatryka przeprowadza się rozmowy z rodziną, co Soph rzecz jasna zrobiła. Zazwyczaj to, co mówili oni różniło się diametralnie od opinii pacjenta.
Przerażające jest to, że trzy czwarte różnorakich zaburzeń, uzależnień itd. jest spowodowane rodziną.
Typową terapią dla socjopaty jest socjalizacja. To tak, jakby od nowa wychowywać nowego człowieka.
- Czy to prawda, że jesteś wegetarianką? - zapytała, nadal nie spuszczając z niej wzroku. Praktycznie nikt nie potrafi kłamać, mając świadomość takiej niewygodnej obserwacji. Choć nie przeczę, znajdują się wyjątki, jak np. mitomani. Ale to już zupełnie co innego, oni zazwyczaj w to również wierzą.
Kiedy Sophie dowiedziała się o przypadłości swojej podopiecznej, musiała przypomnieć sobie niektóre informacje. Dawno bowiem nie miała pacjenta o owym zaburzeniu. Wiele spraw sądowych pozostaje przez nią (chorobę) nierozstrzygniętych. Część osób sądzi, że to co się zrobiło - musi zostać ukarane. Inni natomiast zrzucali winę na socjopatię.
Współczuję sędziom w takiej sytuacji.

10Gabinet Sophie Empty Re: Gabinet Sophie Nie Cze 05, 2011 8:12 pm

Meredith Lane

Meredith Lane

To co tak naprawdę zajmowało jej myśli? Meredith nigdy nie widziała, aby rozmawiała z kimś przez telefon i byłaby to stricte osobista rozmowa. O dziwo, chciałaby poznać jej rodzinę. Zobaczyć jak to wygląda u tych "normalnych". W zasadzie rzadko odwiedzała domy swoich znajomych, kiedy była przed pobytem tutaj. Tam liczyła się jakaś rudera, aby było miejsce do picia i niezobowiązującego seksu. A jak to było "normalnie"? Kiedyś słyszała, że jada się razem obiady, to właśnie podczas nich opowiada się jak minął dzień. Dla Meredith wydawało się to wielce abstrakcyjne.
Socjopatia była tylko zachowaniem niepożądanym w naszym środowisku. Niektórzy w ogóle nie nazywają tego chorobą. Śmią twierdzić, że to natura człowieka, pewien głos, który każe popełniać mu przeróżne przestępstwa. Lęk o swoje uczucie nie pozwala dojrzeć cierpienia innych. A ich ból staje się codziennym pokarmem. Mówi się, że socjopata żyje teraźniejszością i nigdy nie potrafi przewidzieć swoich zachowań. Czy taka była właśnie Sophie? Trafiła tu nie przypadkiem, lecz o tym wiedzą tylko nieliczni.
- Masz to zapisane w karcie, dlaczego pytasz o tak oczywiste rzeczy? - spytała lekko oburzona. Takie zachowanie uważała za marnowanie jej czasu. Wszak każda pielęgniarka na oddziale wiedziała, że Meredith jest wegetarianką, bowiem wielokrotnie próbowały namówić ją na "soczyste mięsko", lecz ta wolała zrobić awanturę i zadowolić się marcheweczką. Rodzina była najważniejsza. W każdym calu. Nie tylko wpływała na światopogląd, ale również na pewność siebie czy też zachowania, jakie stosowało się w społeczeństwie. Wystarczyło tylko raz odrzucić wrażliwe dziecko, a zapamięta ono to do końca życia. A potem... spotka się z wszystkimi niechcianymi właśnie tu, u Świętej Brigidy. Kłamanie o sprawach, które są oczywiste, mijało się z celem. Sophie za nic nie mogła się zorientować, co jest prawda a co fikcją. Takie było główne zadanie Meredith. Oczarować, nie zostawiając po sobie nic. Może i Sophie myśleć nad dzisiejszym zwierzeniem przez cały dzień, lecz jej pacjenci powinni nabrać do niej zaufania. A dlaczego miałaby się przez nią otworzyć? Mogła wyjść ze szpitala, kiedy tylko sama chciała. Co z tego, że po mniej więcej godzinie wracała wraz z przystojnymi ochroniarzami i trafiała na dwa dni do izolatki. Chciała wiedzieć, dlaczego powinna ufać swojemu lekarzowi.
- Nadal mi nie odpowiedziałaś - rzekła z wyrzutem. Tyle pytań ma pójść na marne?!

11Gabinet Sophie Empty Re: Gabinet Sophie Pon Cze 06, 2011 8:01 pm

Sophie Raven-Springfield

Sophie Raven-Springfield

✠psychiatra✠



- Tak, Meredith, paliłam kiedyś. Jestem wobec Ciebie szczera i liczę na to samo z Twojej strony. Jeśli chcesz, możemy porozmawiać o tym po naszej terapii. A teraz skoro odpowiedziałam na Twoje pytanie, powiedz mi proszę kiedy i dlaczego postanowiłaś zostać wegetarianką. - odparła, nadal przyglądając się jej bacznie (czy to nie irytujące?).
Wzbudzić zaufanie, hm? To chyba najtrudniejszy "punkt" do wykonania dla lekarza. Bo kiedy się go rzeczywiście uda zrealizować, terapia leci raz dwa. Sam jednak proces do niego dojścia, przedostania się do osoby bardzo w sobie zamkniętej i walczącej do ostatnich sił, aby nikogo do siebie nie odpuścić potrafił dłużyć się bez końca. Następne pytanie, jak ciekawsze, dlaczego ufać lekarzowi.
Myślę, że gdyby Mer zadała takie pytanie Sophie odpowiedziałaby nieco inaczej niż odpowiem teraz ja. Ale z tym samym sensem.
A więc dlatego, że ta osoba, która siedzi z tobą teraz, będzie siedziała później jest kimś komu naprawdę na Tobie zależy. Bez względu na to co robisz, ile błędów popełniasz, jak straszna była twoja przeszłość, rodzina, cokolwiek - psychiatrze najbardziej zależy na tym, aby ta osoba mogła wrócić do świata jako obywatel świadomy swoich praw, ale też rzeczy, których czynić nie powinien. Bardzo szybko się okazuje, że ten obcy lekarz, który za wszelką cenę próbuje coś z Ciebie wydusić, męczy jeszcze bardziej niż matka czy ojciec staje się praktycznie rzecz biorąc rodziną. I mimo, że kłamiesz, ignorujesz, kpisz, to dobrze jest mieć przy sobie kogoś, kto jednak się troszczy, myśli o Tobie, komu zależy. I właśnie dlatego warto ufać.
Ja wyglądałby świat, gdybyśmy nie ufali? Chyba wszystko musielibyśmy robić sami. Zaczynając od rozmowy, a kończąc na rzeczy tak banalnej jak rezygnacja z chęci kupna bułki spowodowane niedostateczną pewnością, czy osoba ta nie chce nas aby otruć.

12Gabinet Sophie Empty Re: Gabinet Sophie Sob Cze 11, 2011 4:33 pm

Meredith Lane

Meredith Lane

Meredith zaskoczona uniosła jedną brew ku górze. Skąd pomysł, że ona śmiałaby być tą nieszczerą? Założyła dłonie na piersi, obserwując uważnie panią doktór. Miała przed nią pewne opory. Cóż, Sophie zdecydowanie mogła wygrywać, bowiem znała jej chorobę. Socjopatia, a inni nazywają to brakiem humanitarności.
- Trudno Ci było rzucić, że tak się dziwnie zachowujesz? - spytała automatycznie, omijając fragment o zapewnianiu szczerości. Bo czym ona była? Chwilowym zaufaniem przy powiedzeniu sobie "carpe diem"? A nuż zaufam człowiekowi i chociaż raz się nie sparzę. Jednakże w życiu Meredith ciągle dotykała owego ognia. Bała się komukolwiek zaufać. Jak odpowiadała komuś szczerze, to znalazła się właśnie tu. W szpitalu psychiatrycznym, gdzie nawet biel może być irytująca. Najbardziej obawiała się śmiechu. To on uderzał w ego Meredith. Praktycznie z owym zjawiskiem można było spotkać się na co dzień. Lecz z nim wiązała się bardzo ważna historia. Śmiech towarzyszył codziennie w jej rodzinie. Szkoda tylko, że wszystkich śmieszyła właśnie Meredith.
- Dwa, trzy, czy tam cztery lata, czy to takie ważne? - spytała nieco zdezorientowana, uśmiechając się mimowolnie. Sama dokładnie nie pamięta, kiedy nagle postanowiła pozbyć się mięsa ze swojej diety. Po prostu zwykły impuls, z resztą jak całe jej życie. Podniosła się z kozetki, strzepując tym samym jasne kosmyki włosów. Zawsze miała do nich słabość. Pomimo egoizmu, jaki krył się w środku, bardzo lubiła zatapiać palce w czyiś włosach, bawiąc się. Nie żeby sprawiało to jej olbrzymią przyjemność, jednak był to jej pewnego rodzaju fetysz. Usiadła naprzeciw Sophie, kładąc nagie stopy na oparciu krzesełka.
- Czy oczekujesz opowieści, w której to zły smok zabrania mi siebie zjeść? Sophie, to zwykły impuls. - odpowiedziała obojętnie, nie chcąc się podzielić opowiastką. Znów chciała zapalić. Czuła jak ten nieprzyjemny syk odzywa się z jej płuc, wołając cicho "nikotyna, Meredith".
- Zwierzęta są moimi przyjaciółmi, czyż nie? Tak samo jak Ty czy Chaira - skłamała gładko, a po niej nie było widać ani śladu poczucia winy. Socjopaci bardzo często wyżywają się na owych zwierzaczkach. Tak samo zrobiła Meredith. Wszak... do dziś czuła powoli zwalniające tętno Azorka. Pieprzony sukinsyn, powinien tam zginąć! Świat wtedy zwalniał, a ona mogła napawać się jego cierpieniem, który miażdżył wszystkie narządy. Uniosła ciemną kaskadę rzęs ku górze. Chaira była jej największym wrogiem. Można by wręcz ująć, że dwie osoby nie powinny jeść z tej samej miski. Tak samo było z nimi. Jeden obiekt - Seth - i zaczęła się wojna. Uśmiechnęła się, oglądając wnętrze gabinetu. O tak! Właśnie w taki sposób, jakby pierwszy raz się tu znalazła.

13Gabinet Sophie Empty Re: Gabinet Sophie Wto Cze 21, 2011 4:47 pm

Sophie Raven-Springfield

Sophie Raven-Springfield

✠psychiatra✠



- Raczej przestrzegam pewnych zasad.
- Właściwie, to tak. Jeśli dobrze rozumiem, zostałaś wegetarianką, by ratować zwierzęta. Dlaczego więc postanowiłaś odebrać życie swojemu psu?
Kiedy Sophie po raz pierwszy wzięła kartę Meredith do ręki (a było to tuż po przydzieleniu jej nowych pacjentów) zwróciła uwagę na właśnie ten jeden, jedyny fakt. No dobra, może nie jedyny. Ale jeden z ważniejszych. Próbowała sobie wyobrazić, jak ta drobna osóbka o jasnych włosach i niewinnych oczach rzuca się na bezbronne zwierzę i łapie za szyję. A potem ściska, aż do ostatniego oddechu. Wrr. Niestety najwyraźniej miała zbyt małą wyobraźnię. Kompletnie jej się to nie udawało. Oczywiście, odbywając nauki o psychiatrii była w pełni świadoma, że jednym z podstawowych "objawów" socjopatii jest okrucieństwo wobec zwierząt. Ważne jest jednak, co pacjent myśli o swoim uczynku, jakie myśli krążyły wtedy w jego głowie. Wiadomo, że nie mógł czuć współczucia. Ale musiał czuć coś innego.
Sophie nie była też głupia, jak najwyraźniej myślała Mer i wiedziała, że jej zapewnienia o przyjaźni są fałszywe. Nie tylko względem własnej osoby, ale także Chairy. Pacjenci bardzo często są nieświadomie śledzeni przez pracowników szpitala. Nie ustawiają oczywiście kamer i podsłuchu. Ale są inne, lepsze sposoby. Ostatecznie, lekarze muszą wiedzieć cokolwiek o leczonym. Dość trudno jest mu pomóc skoro nie mamy żadnych informacji (mało który zazwyczaj chce rozmawiać).
Jest to droga pozwalająca sprawdzić kontakt między nimi (pacjentami) i tym samym dająca jeszcze szczególniejsze informacje.
Rzeczą więc oczywistą było, że Soph była świadoma nienawiścią jaką darzy Chairę Mer. Nie była jednak świadoma jej powodu.
- Podobno masz rodzeństwo. Młodsza siostra. Mogłabyś mi o niej opowiedzieć? - zaproponowała. Wszyscy wiedzą przecież, że mało która choroba psychiczna pojawia się ot tak. Nie mówię tu o nielicznych wrodzonych, odziedziczonych. Dlatego ważną rzeczą jest znać źródło takiego, a nie innego najprawdopodobniejszego powodu wywołania choroby. Pozwala to na szybsze uporanie się z problemem. Tylko co po opuszczeniu ośrodka? Sophie, pracując jeszcze w poprzednim szpitalu miała pacjentów, którzy spędzili w ośrodku prawie całe swoje życie.
"Po co mam Ci o tym mówić? Nawet, jeśli mi pomożesz, to nic mi to nie da. Wyrzucisz mnie stąd, a ja znowu zarznę pić i ćpać. Dlaczego? Bo nie będę miał co robić. I nie będę wiedział, co też innego mógłbym robić." - zwykł mawiać jeden z jej pacjentów.
Ale wyszedł z ośrodka. I dowiedział co robić innego. Już pod jej nieobecność zakochał się w jednej z pacjentek i po krótkim czasie od wyjścia ze szpitala - wzięli ślub.
Nawet ją zaprosili. Ale nie poszła.

14Gabinet Sophie Empty Re: Gabinet Sophie Wto Cze 21, 2011 5:31 pm

Meredith Lane

Meredith Lane

Zacmokała, kładąc nogi z powrotem na podłodze. Nachyliła się ku Sophie, spoglądając w jej oczy jakby chciała wejść głęboko w jej duszę. Co skrywały jej oczy? Co dawało jej to pieprzone poczucie pewności siebie i bezpieczeństwa przy Meredith?
- A nie wiedziałaś, że zasady są po to, aby je łamać? - spytała cicho, wręcz ledwo słyszalnie, bojąc się, że ten głos odbije się echem od jasnych ścian. Właśnie za ten kolor cholernie nienawidziła szpitali. Albo był sterylnie biały (po kilku latach szary) albo zielony, ten niby co ma dodawać nam wariatom nadziei. Najgorsze było ich połączenie. Wiara, nadzieja. I udawana miłość. Od razu wszystkie zaburzenia odżywiania miały mdłości. Uderzyła w kolano, otwartą dłonią.
- Ach! Wiedziałam, że do tego zmierzasz. - powiedziała rozradowana. Czyżby cierpienie psa było jej miłym wspomnieniem? Kąciki ust Meredith uniosły się w górę, a ta wręcz poderwała się do pionu. Musiała chodzić, nie mogła siedzieć w jednym miejscu! Spojrzała na Sophie i zrobiła smutną minę.
- Nie odebrałam, przytuliłam się do niego. - rzekła, nie pokazując żadnych oznak kłamstwa. To spojrzenie, blaknące spojrzenie psa, gdy patrzył jej prosto w oczy i szarpał się, błagając o litość. Po chwili przestał ujadać, a ogon już nigdy nie zamerdał radośnie na widok młodszej siostry Meredith.
- Chciałam poczuć jego serduszko jak bije na mój widok - mówiła, tym samym unosząc dłoń do kącika oka, ocierając łzę. Ach, czyżby potrafiła się rozpłakać na zawołanie? Wszak policjanci byli głupi, nie wiedzieli dlaczego to zrobiła, dlaczego postąpiła tak nieobliczalnie! Zacisnęła małe dłonie w piąstki i uniosła je do serca. Przez chwilę jakby patrzyła przez okno, na niebo, gdzie Bóg z Diabłem urządzali sobie libacje.
Mer naprawdę bardzo lubiła Sophie, a to, że wplotła ją w owe zdanie... Chciała podkreślić wiarygodność jej opowieści. Wszak kilka razy umawiała się z Sophie na herbatę po to, aby pod jej "ubikacjowy czas" zerknąć na kartę pacjentów. Do swojej nigdy nie zajrzała, po prostu się bała. Jaką chorobę jej przydzielili? Chairy nienawidziła całym swoim sercem i bardzo się cieszyła, że jedyny czas, jaki musi z nią spędzać to terapia grupowa.
- Ach, ona - rzekła zrezygnowana, machając ręką. Czy Sophie zawsze musiała uderzać w tematy iście zakazane? Zacisnęła szczęki pod wpływem złości. Jak śmiała?! I co może też ma zamiar ją faworyzować?! Syknęła pod nosem i dynamicznie znalazła się przy drzwiach, waląc w nie pięścią.
- Wypuść mnie! - krzyknęła, uderzając w drewno jak oszalała. Zacisnęła powieki, waląc na oślep. Chciała uniknąć łez. Jak to było, że on molestował tą starszą?! A ją nie!? Gdzie była sprawiedliwość, gdzie!

Sponsored content



Powrót do góry  Wiadomość [Strona 1 z 1]

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach