Catherine Jousellin
₪ WIEK - 18 lat
₪ CHOROBA - Bezsenność, jadłowstręt psychiczny, nerwica lękowa.
₪ ODDZIAŁ - Ogólny
₪ CZAS POBYTU - 3 dni, dopiero początek..
₪ POCHODZENIE - Paryż, Francja
₪ STAN CYWILNY - Panna
₪ WIZERUNEK - Rachel Dashae
₪ uwielbia czytać książki i pisać opowiadania, co pomaga jej pozbyć się negatywnych i męczących ją emocji.
₪ na prawym przedramieniu, lewej części brzucha i biodrach posiada cięte blizny.
₪ jest chuda, tak - nie szczupła, posiada niedowagę.
₪ interesuje się snami, osobowościami i podświadomością ludzką.
₪ zawsze nosi przy sobie talię tarota, z którego uwielbia wróżyć innym, mimo wszystko.
₪ nie znosi lekarzy, wręcz się ich boi..
₪ na prawym przedramieniu, lewej części brzucha i biodrach posiada cięte blizny.
₪ jest chuda, tak - nie szczupła, posiada niedowagę.
₪ interesuje się snami, osobowościami i podświadomością ludzką.
₪ zawsze nosi przy sobie talię tarota, z którego uwielbia wróżyć innym, mimo wszystko.
₪ nie znosi lekarzy, wręcz się ich boi..
Panna Catherine jest całkowicie normalną osobą, pod względem charakteru oczywiście. Bo jakby to wyjaśnić inaczej? Cechy jak cechy, posiada wady i zalety, niczym jedna kropla gdzieś w oceanie ludzkości. Ale przejdźmy do sedna sprawy. Cath jest z natury bardzo wesołą i entuzjastyczną postacią. Dla wszystkich potrafiłaby być miła, podchodzi do ludzi z wielką empatią. Gdy komuś potrzeba jest pomoc, mogłaby być pierwszą na miejscu. Z ochotą usiądzie, doradzi, wysłucha i oceni, o ile coś takiego komukolwiek jest potrzebne. Dziewczyna jest wyjątkowo uczuciowa i do wielu rzeczy niekiedy podchodzi nader emocjonalnie. Jest tylko jeden problem.. Nie potrafi od razu pokazać się od tej świetlistej strony. Nie ufa ludziom, póki choć trochę ich nie pozna. Co prawda, ma tzw. "psią cechę". Wystarczy, że dana osoba poświęci jej chwilę i okaże zainteresowanie, a już mogłaby opowiadać jej o całym swoim życiu. Jednakże trudno dopuszcza do siebie ludzi. Stworzyła pewną niewidzialną barierę, którą chce chronić siebie od innych. Przez co zazwyczaj może trzymać się z daleka, stara się być niekiedy nawet opryskliwa. Bardzo często ludzi ocenia na podstawie "tego czegoś". Po prostu, ktoś jej odpowiada, natomiast ktoś inny może mieć owe "coś" co jej w tym kimś nie pasuje, zwyczajna rzecz, prawda? Wcześniej wspomniana bariera jednakże jest jedynie skorupą.. skorupą chroniącą małe dziewczę, które potrafi cieszyć się z drobnostek. U którego pojawia się uśmiech gdy garść liści wyrzuci w powietrze, gdzie następnie zajmie się nimi wiatr, a one bezwładnie będą musiały oddać się jego sile. Z radością siada przy oknie i ekscytuje się przyrodą, światem zwierząt, do których zawsze zdarza jej się mówić, jakoby oczekiwała odpowiedzi. Nawet codzienne życie ludzi momentami przestaje być odrzucające. Z chęcią poobserwuje jak mężczyzna w garniturze spieszy się do pracy, a pani z pieskiem w spokoju siedzi na ławce w parku aby odpocząć od domowych robótek. Inspirujące, prawda? Dokładnie, inspirujące nawet bardzo, przenoszone następnie do prywatnych opowiadań Catherine.
"Nie była ideałem...
Nie przypominała niczego, co piękne.
Mówiła, że nie okazuje uczuć, ale robiła to mówiąc o nich.
Próbowała być egoistką, bezskutecznie.
Żyła po swojemu i chciała kogoś, kto będzie miał swój świat
I znajdzie w nim dla niej miejsce.
Nie chciała wiele, chciała jedynie mieć wszystko.
Nie chciała podbić świata, tylko by ktoś go podbił dla niej,
Owinął w wielką czerwoną kokardę i dał jej w prezencie.
Chciała spokojnego życia, w którym ciągle będzie się coś działo.
Chciała żyć długo, ale nie dożyć starości.
Umrzeć po cichu, ale żeby każdy o tym wiedział..."
Nie przypominała niczego, co piękne.
Mówiła, że nie okazuje uczuć, ale robiła to mówiąc o nich.
Próbowała być egoistką, bezskutecznie.
Żyła po swojemu i chciała kogoś, kto będzie miał swój świat
I znajdzie w nim dla niej miejsce.
Nie chciała wiele, chciała jedynie mieć wszystko.
Nie chciała podbić świata, tylko by ktoś go podbił dla niej,
Owinął w wielką czerwoną kokardę i dał jej w prezencie.
Chciała spokojnego życia, w którym ciągle będzie się coś działo.
Chciała żyć długo, ale nie dożyć starości.
Umrzeć po cichu, ale żeby każdy o tym wiedział..."
Historia nie należąca do nadzwyczaj wyjątkowych czy interesujących. Kawałek życia zwyczajnej nastolatki, która niegdyś jak każdy bawiła się z rówieśnikami, uczyła się w szkole i wykonywała domowe obowiązki. Zajmowała się młodszym rodzeństwem i chodziła na spacery z ukochanym psiakiem. Życie spokojne, do którego rozpadu przyczyniła się jedna osoba. Człowiek, przedstawiciel płci męskiej w dokładnie tym samym wieku co ona. Ona, zawsze potrafiąca cieszyć się z otaczającego ją świata, ograniczyła swój świat do jednej osoby, dla której w stanie była zrobić dosłownie wszystko. Brunet o nieco dłuższych włosach i niebieskich oczach, który dla innych był typowym nastolatkiem z nieco dziwną fryzurą. Dla niej stał się sensem. Niepoważne, prawda? Nic bardziej trafnego. Jak osoba racjonalnie myśląca mogła się aż tak bardzo ograniczyć?, jak mogła sama zamknąć się w klatce, która wytworzona z uczuć zmniejszała się z każdą kolejną dobą? Dlaczego człowiek przegrywa z własnymi emocjami, nad którymi sam powinien panować? Dobre pytanie, aczkolwiek jej do dziś odpowiedź na nie znana nie jest. Ale wracając.. Ze wszystkich sił starała się być tą idealną, dla niego jedyną i wymarzoną. To stąd wziął się jej jadłowstręt, dziewczyna popadła w fobie. Wmówiła sobie iż jest za gruba, że gdzie taki "ideał" jak on mógłby pokazać się w towarzystwie osoby o takich rozmiarach jak Cath. Dziewczyna zaczęła się "odchudzać". Jej posiłki ograniczały się do jednego dziennie, złożonego z samych drobnych przekąsek. Unikała jedzenia, wyrzucała, chowała po szufladach. Co skończyło się pierwszym spotkaniem twarzą w twarz z lekarzem..
Leki, pierwsze z leków, które miały jej pomóc. Oczywiście, przecież obiecała poprawę, z uśmiechem na twarzy stwierdziła, że może normalnie jeść. Ach, dobra mina do złej gry. Historia dalej się rozwijała, chłopakowi się znudziło, był lalkarzem, a ona marionetką w jego rękach, na sznurkach przez niego prowadzonych. Raz lądowała zużyta na półce, tudzież kiedy indziej ponownie trafiała w łaski pana. "Uderz w stół, a nożyce się odezwą". Nożyce? Nie nożyce... Zachwiania emocjonalne jakich zaczęła doświadczać pozwoliły jej chwycić za żyletkę ojca, żyletkę która zadała pierwsze rany. Te doprowadziły do kolejnego spotkania ze specjalistą.
Dziewczyna chodziła na terapie, które przynosiły z jednej na drugą coraz to większe efekty. Czegoż to ona nie potrafiła zrobić dla świętego spokoju? Jej zdaniem to wszystko było jej decyzją, na tym nikt nie ucierpi. Okaleczać zaczęła się bardziej dyskretnie, aby nikt nie mógł jej przeszkodzić. Czemu to robiła? Dla spokoju, wewnętrznego spokoju, który to jej przynosiło. I trwało to długo, bardzo długo, dopóki osłabiona psychicznie Catherine nie dała sobie z tym wszystkim rady. Czuła się niewidoczna dla otoczenia bliskich, znajomych. Było to jej "znamieniem", gdy potrzebowała pomocy wszystkich nagle brakło. Jeden mocniejszy nacisk, szybki ruch nadgarstka, aby drugi mógł zacząć krwawić. Z uśmiechem na ustach położyła się na własnym łóżku, zamknęła oczy, by wiecznie móc śnić. Niestety.. Jej sen się zaczął, w murach szpitala psychiatrycznego.
Ostatnio zmieniony przez Catherine Jousellin dnia Nie Paź 28, 2012 12:02 pm, w całości zmieniany 1 raz