David Walker
₪ WIEK - 51 lat
₪ CHOROBA - schizofrenia paranoidalna, urojenia
₪ ODDZIAŁ - zamknięty
₪ CZAS POBYTU - 3 lata
₪ POCHODZENIE - Amerykanin
₪ STAN CYWILNY - wdowiec
₪ WIZERUNEK - Forest Whitaker
₪ Nigdy nie uprawiał seksu. Całkiem możliwe, że jest aseksualny.
₪ Od urodzenia ślepy na lewe oko.
₪ Od urodzenia ślepy na lewe oko.
Ciężko zdefiniować charakter osoby psychicznie chorej. Dość powiedzieć, że przed zachorowaniem David był kimś całkiem normalnym. Zawsze uśmiechnięty, miły i koleżeński. A teraz? Los nie oszczędził jego zdrowia psychicznego, a pobyt w tak dziwnym miejscu zdaje się tylko pogłębiać szaleństwo. David stał się "notorycznym krzykaczem", wrzeszczącym na każdego i zawsze. Nie docierają do niego żadne argumenty, a nawet leki uspokajające nie zawsze skutkują. Można tygodniami przysięgać mu, że ma się pokojowe zamiaru, a on i tak takiego delikwenta skrzyczy i zacznie w niego rzucać krzesłami. Dla pacjentów zagrożenie, dla lekarzy utrapienie - chyba wszyscy są zgodni, że lepiej byłoby gdyby "przypadkiem" umarł. A najgorsze jest w nim to, że każdego białoskórego uważa za rasistę, który chce go zabić. Za to w osobach swojej rasy będzie widział tylko przyjaciela w cierpieniu. Może nawet będzie się starał go bronić przed tymi wszędobylskimi białasami. Nie bardzo pomyliłby się ten, który stwierdziłby, że to najcięższy przypadek w tym szpitalu. Może i tak nie jest, ale David należy do czołówki. A przynajmniej tak mówią ci rasiści.
David urodził się w Ameryce, w jakiejś małej mieścinie, której nazwy sam już nie pamięta. Nie pamiętał jej nawet przed trafieniem do szpitala. Wychowywał się w biedzie. Matka pracowała jako krawcowa, a ojciec bezskutecznie szukał miejsca zatrudnienia. Zimą ludzie płacili mu czasem za odśnieżanie i na tym właściwie kończyły się jego możliwości zarobkowe. Po prostu w tamtych czasach i w tamtych stronach trudno było czarnoskóremu małżeństwu znaleźć dobrze płatną pracę. A mimo to byli szczęśliwi, ich syn normalnie dorastał, chodząc nawet do szkoły. W końcu jakoś dorósł i wyprowadził się do Anglii. Uważał bowiem, że w Ameryce ciężko będzie mu znaleźć dogodne warunki do życia, a nie chciał skończyć jak jego rodzice.
Lata mijały, a Davidowi żyło się coraz lepiej. Nie cierpiał na brak pieniędzy, znalazł żonę. Miał wszystko to, co wystarczy przeciętnemu człowiekowi do szczęścia.
Niestety, los bywa okrutny. Pewnego dnia, gdy wracał z pracy, zauważył, że drzwi jego domu są otwarte. Gdy wszedł do środka ujrzał coś, co przedtem nie pojawiało się nawet w najgorszych koszmarach. Zwłoki żony.
- NIEEEE! NIE! NIE! KOCHANIE, NIE! - krzyczał, a do oczu napłynęły mu łzy. Rzucił się na ciało ukochanej kobiety i upewnił się. Była sztywna, zimna, martwa. Zaschnięta krew pod szyją wyglądała jak czerwony kołnierz. Ktoś poderżnął jej gardło. David już nic nie mógł zrobić. Chciał tylko, żeby zabójca jak najszybciej trafił do więzienia. Zadzwonił na policję.
Śledztwo nie trwało wcale długo. Już po trzech dniach przed sądem postawiono młodego mężczyznę, który to miał być sprawcą tej okropnej zbrodni. Co go łączyła z panią Walker? Dlaczego ją zabił? Nie ustalono, nie chciał o tym mówić. Gdy tylko David stanął z nim twarzą w twarz, rzucił się na niego z pięściami. Rozdzielono go jednak po zadaniu ledwo dwóch ciosów.
- TY GNOJU! Dorwę cię za to co zrobiłeś! ZABIJĘ CIĘ! - krzyczał, ze łzami w oczach - Puśćcie mnie, wy cholerni rasiści! Zabiję go!
Nie uspokajał się nawet, gdy stracił cel z zasięgu wzroku. Podano mu leki uspokajające, ale nie podziałały. Bliscy zaczęli się o niego obawiać.
I w końcu stało się. Psychiatra stwierdził, że to choroba psychiczna. W szpitalu świętej Brygidy przyjęli go natychmiast.
I tak już trzeci rok siedzi, otoczony przez samych białasów i rasistów...