Sweeney Foster
₪ WIEK - 21
₪ CHOROBA - seksoholizm, sadyzm
₪ ODDZIAŁ - ogólny
₪ CZAS POBYTU - pół roku
₪ POCHODZENIE - Irlandia
₪ STAN CYWILNY - wolny
₪ WIZERUNEK - Andrej Pejić
₪ Ubóstwia kobiece włosy, nieważne czy długie czy krótkie. Kobiece
₪ Co do samych kobiet, ma dość dziwny gust. Anoreksja to moze przesada, ale lubi szczupłe, jeśli nie powiedzieć chude panienki z piersiami idealnie mieszczącymi się w dłoni. O wymaganiach co do charakteru za długo byłoby pisać
₪ Panicznie boi się koszmarów sennych dlatego stara się w ogóle unikać snu
₪ Raz w życiu poszedł z dziewczyną do łóżka kompletnie zaćpany, nie skończyło się to zbyt dobrze
₪ Zaliczył sto trzydzieści dwie kobiety jeszcze poza ośrodkiem
₪ Pracował przez pewien czas jako komik, nie chwaląc się, wyjątkowo dobry
₪ Co do samych kobiet, ma dość dziwny gust. Anoreksja to moze przesada, ale lubi szczupłe, jeśli nie powiedzieć chude panienki z piersiami idealnie mieszczącymi się w dłoni. O wymaganiach co do charakteru za długo byłoby pisać
₪ Panicznie boi się koszmarów sennych dlatego stara się w ogóle unikać snu
₪ Raz w życiu poszedł z dziewczyną do łóżka kompletnie zaćpany, nie skończyło się to zbyt dobrze
₪ Zaliczył sto trzydzieści dwie kobiety jeszcze poza ośrodkiem
₪ Pracował przez pewien czas jako komik, nie chwaląc się, wyjątkowo dobry
Wyższa liga, jej ciało mógł mieć jedynie w myślach
To było jak wystrzał, na jej widok doznał szoku
Zostali tylko we dwoje, nie było nikogo wokół
Nie wolno odpuścić sobie tak po prostu, trzeba być pod każdym względem perfekcyjnym i niepokonanym. Nie ma czegoś czego nie jest w stanie wykonać. I oczywiście kiedy już to zrobi, jest w tym najlepszy. Zamiast słuchania wrzasków w domu zdecydowanie lepiej było podszkolić własny intelekt oraz sprawność żeby lepiej radzić sobie z unikami i tym jednym walnięciem w żołądek, które kładzie przeciwnika, a my możemy wtedy spokojnie odejść. Zawsze musiał być numerem jeden, mieć wszystko choćby nie wiadomo ile go to miało kosztować. Poddać się? A w ogóle co to znaczy? No tego nie wie chociaż ogólnie to wie wszystko. Ma najlepsze żarty i oczywiście jest najpiękniejszy i zawsze ma najlepiej dobrany strój. Cóż z tego, że stara data spogląda na niego z pogardą zaraz wyzywając od jakiejś pokojowej braci albo innego cholerstwa. Dla siebie samego jest piękny i wie, że charyzma i czar jaki ma w sobie pomagają mu sprawiać żeby wszyscy dookoła myśleli tak samo.
Asfiksjofilia - seks w plastikowych siatkach
Nie była delikatna, prosiła by ją bił
Jęczała z podniecania głowę odchylając w tył
Z całych sił ją tłukł, choć wiedział, że tak nie można
Zdarł sobie skórę z kostek a ona w końcu doszła
Czyżby to siedziało w nim od zawsze? Umiłowanie seksu jak i agresja? Jakoś nigdy nie był w stanie powstrzymać się ani przed jednym ani przed drugim. W jego głowie świat zawsze wyglądał tak samo. Jak z dobrego pornola albo innego Moulin Rouge. Praktycznie każdą kobietę dookoła siebie postrzega jako partnerkę seksualną. Nie jest w stanie sobie odmówić uczynienia jej ową, dlaczego by miał? Na samotne noce oczywiście też znajdą się sposoby, na szczęście takich nie było zbyt wiele. Nie mógł też nigdy powstrzymać się przed daniem w ryj temu kto na to mniej lub bardziej zasłużył. Skoro taka kolej rzeczy, niech ma. Niech wie kto tu rządzi, a przecież to zawsze on jest górą. I niech kobieta również zdaje sobie sprawę. Słodkie słówka, głaskanie po policzku i dwugodzinna gra wstępna? To zdecydowanie nie dla niego. Oczywiście, że bywa czasem agresywny. Zawsze musi dominować. Zawsze wypełnia swoją rolę i sprawdza się w stu procentach.
Podczas kiedy on ja rżnął, ona umarła w katuszach
Usiadł na łóżku, przepraszał, przysięgał
Płakał nago nad jej ciałem ze świeżą krwią na rękach
Choć może nie zawsze każda z nich chce do niego wrócić. Bo i po co? Jest przecież jak męska dziwka, może mieć każdą i ma każdą. Zdaje sobie z tego sprawę, nie twierdzi że jest dumny. Tak na dobrą sprawę to on siebie nie lubi. Nie potrafi przecież pokazać swojej wrażliwiej strony, a jednak jakaś tam w nim siedzi. Zawsze musi być cwany, nastawiony na jedno, przyciągający i zabawny. Nawet kiedy wplącze się w dłuższy związek, nie zachowuje się tak jak powinien. Co z tego, że przez dwa dni będzie traktował ją idealnie i będzie pięknie? Trzeciego dnia i tak pójdzie się zabawić, wyszaleć i zaliczyć inną. Żeby następnego wrócić do swojej na kacu, nawarczeć na nią i piątego wrócić do stanu idealnego. Nigdy nie był w stanie funkcjonować inaczej choć nie tak łatwo jest zdać mu sobie z tego sprawę. Właściwie rani go, że nie tylko on nie lubi siebie, ale i reszta wszechświata na dłuższą metę za nim nie przepada.
Z pokoju obok jeszcze przed momentem nie dochodziły żadne dźwięki. Teraz wyraźnie dało się usłyszeć brzdęk szkła, bądź tworzywa jemu podobnemu, rozbijanego o podłogę. Zaraz po tym poleciało oczywiście okropne przekleństwo. Dźwięków sprzątania, brak. Pierwsze takty doskonale znanej wszystkim piosenki poleciały właściwie nie wiadomo skąd. Nikt nie tańczył nie nucił, nie trzeba było patrzeć żeby zdawać sobie z tego sprawę. Kanapa skrzypnęła pod ciężarem dwóch ciał, głośne westchnienie rozdarło ciszę podczas pauzy w piosence.
- Nikogo nie ma w domu? - Odpowiedzią na damski głos było milczenie. Najwyraźniej ktoś potwierdził ten fakt zamknięciem ust dziewczyny pocałunkiem. Ktoś skłamał, bardzo nieładnie zresztą.
- Podobno masz rodzeństwo. I to młodsze. Wątpię żeby poszli na imprezę - Dziewczyna znów zabrała głoś najwyraźniej irytując tym zniecierpliwionego chłopaka. Kolejny jęk kanapy podpowiadał, że pewnie się od niej odsunął siadają cna drugim końcu mebla.
- Są za ścianą. I chuj? Dawno śpią. Nie mam zamiaru wracać i całować ich czół w ramach uspokojenia sennych koszmarów. Nie jestem ich jebanym ojcem ani tym bardziej matką - Oj tak, wyraźnie się zirytował. Ciszę przerywał głos piosenkarza zawodzącego na temat utraconej miłości. Agresja w tonie domownika musiała speszyć gościa, chwilę zastanawiała się nad czym co powinna mu odpowiedzieć.
- A co jest z waszymi rodzicami? - Nie zdawała sobie sprawy, że przegięła strunę. Zadała bardzo niewygodne pytanie i jej ciekawość na pewno nie zostanie wynagrodzona. Z drugiej strony, skąd mogła wiedzieć? Jej partner nigdy nie był przewidywalny, z każdym słowem narażała się na jego gniew. Tym razem skutecznie
- No i co cie to kurwa obchodzi? Musisz wiedzieć, tak? Bo się inaczej nie możesz ruchać? Czy co innego? Matka nie żyje. Zadowolona? Sweeney jest temu winny. Gdyby się nie urodził, żyłaby. Ale oczywiście musiał się wpierdalać na świat. A tatuś? Zrobił dziecko innej, zostawił je tutaj i wpada raz na tydzień dając pieniądze. Radzimy sobie zajebiście, teraz możesz spierdalać - Ton jego głosu podnosił się powoli z każdym kolejnym słowem. Za ścianą słyszeli, że jedno z nich podnosi się z kanapy, drugie zrobiło to dopiero po chwili. Trzaśnięcie drzwiami zakończyło całą dyskusje, muzyka się wyłączyła, w domu nastała absolutna cisza. Trzynastoletni Sweeney pogłaskał swoją młodszą siostrę po włosach widząc, że owe hałasy przebudziły ją ze snu.
***
Siedemnastoletni Sweeney uśmiechnął się pod nosem do swojego kolegi. Ten obserwował go uważnie śledząc najmniejsze ruchy dłoni. Oboje znali ten rytuał na pamięć, wykonywali go zdecydowanie zbyt często i na złe im to wychodziło. Z drugiej strony, kogo to obchodzi? Obojgu było wtedy po prostu łatwiej. Nie musiał nawet zaciskać paska, nie dzisiaj. Pamiętał gdzie powinien wbić igłę, po prostu to zrobił. Nacisnął na tłok zdecydowanym ruchem, zamknął oczy opierając potylicę o ściane za nim. Czuł jak narkotyk przepływa mu w żyłach, rozkoszował się tą chwilą błogości trwając tak po prostu, w bezruchu.
- Zaraz wracam - Mruknął do kolegi rzucając mu strzykawkę kiedy było juz po wszystkim. Parę razy przejechał dłonią w tę i z powrotem po swoich włosach kiedy podnosił się z kucek i wychodził z łazienki w jakimś dziwnym klubie. Na początku wszystko zapowiadało się w porządku.
- Zamknij się wreszcie - Sam nie wiedział ile czasu minęło od chwili wzięcia do momentu, w którym był obecnie. Nie miał pojęcia gdzie jest mieszkanie w którym się znajdują i do kogo ono należy. Miał w ramionach drobną dziewczynę, a właściwie napaloną panienkę, dobrze mu już znaną przez te lata. Wiedział, że biedaczka jest w nim zakochana, wiedział że chciała wykorzystać tą sytuacje na chwilę bliskości z nim. Całował ją wyjątkowo zachłannie wręcz zrywając z niej kolejne ubrania i pchając w stronę łóżka. Nie widział wszystkiego wyraźnie, w głowie szumiało mu jak podczas sztormu, nie był w stanie wszystkiego ogarnąć. Wpadł w trans, zdecydowanie zbyt agresywny trans. Do tej pory zawsze lubił agresje w łóżku, nie zwracał więc uwagi na to, że ją szarpie, może za mocno popchnął, uderzył, podrapał. Z ciągu nie da się tak po prostu wyjść, trzeba go tak po prostu skończyć. Jej krzyk, rozkoszy bądź bólu, wwiercał mu się w mózg powodując, że dawka energii w jego organizmie rosła jeszcze bardziej. Rozróżniał coraz mniej kolorów, zacisnął palce na jej ramieniu wbijając paznokcie głęboko pod skórę. Przed oczami robiło mu się czarno
***
Wyszedł z tamtego mieszkania jak najszybciej. Po drodze przez klatkę schodową naciągał na siebie skórzaną kurtkę, zapinał guziki białej koszuli, poprawiał spodnie. Nie wiedział w jakiej części miasta jest, ale wiedział gdzie ma iść. Nie chciał oglądać się za siebie, nie chciał myśleć o dziewczynie którą zamordował w transie, to było dla niego zbyt wiele. Śmierć otaczała go z każdej strony, pamiętał o tym. Spojrzał na swoje odsłonięte nadgarstki na których wciąż widoczne były blizny po próbie samobójczej. On sam był bogiem śmierci, nie było się jednak z czego cieszyć.
***
Dwudziestoletni Sweeney zszedł ze sceny w akompaniamencie braw zachwyconej publiczności. Kolejny idealny występ, to trzeba mu przyznać. Ah to jego idealne poczucie humoru i błyskotliwość. No i czar jaki rozsiewał dookoła siebie. Czy w tym kraju istniał bardziej seksowny komik? Nie wydaje mi się. I kobiety na widowni doskonale zdawały sobie z tego sprawę. Szczególnie jedna z nich, wpadła mu dzisiaj w oko. A właściwie to on wpadł jej, przecież dla chłopaka wszystkie zebrane mogły byc potencjalnymi partnerkami seksualnymi. Uwodził ją wzrokiem przez większość występów, skierował w jej stronę parę żartów. Wszystko robił tak jak zawsze, przecież potrafił. Wyszedł z garderoby chcąc podejść do baru. Przeszła obok niego, uśmiechnęła się pod nosem kierując się do toalety. Powinien zamówić drinki, powinien na nią poczekać i zabrać do siebie nie przestając uwodzić. Ale po co? Poszedł za nią. Zamknął za sobą drzwi do damskiej toalety, nie interesowało go to czy ktoś oprócz nich jest w środku. Przycisnął dziewczynę do drzwi jednej z toalet zachłannie wpijając się w jej usta. Wiedziała, że nie zniesie sprzeciwu, nie miała zamiaru się sprzeciwiać. A on doskonale to wiedział, każda tak miała. To zawsze działało. Wsunęli się szybko do kabiny chcąc zachować resztki intymności. Zaznaczył ją sobie na liście w głowie, numer sto trzydzieści dwa. Może ostatni na wolności? Wiedział, że na dniach go dopadną, znajdą i trafi pod sąd.
***
Cztery dni później do jego drzwi zapukała policja. Wreszcie go odnaleźli, szkoda tylko że po tylu latach. Całkiem niedawno zdali sobie sprawę ze śmierci dziewczyny biorąc pod uwagę fakt ile czasu już minęło. Bardzo kochająca rodzina, nieprawdaż? A jednak przysięgli przymknąć sprawcę morderstwa. I oto, brawa dla policji, wreszice stanął przed sądem, usłyszał zarzuty, usłyszał własną obronę prawnika za którego dał grube pieniądze. Może właśnie dzięki niemu odbyły się te całe badania? Właściwie Sweeny dokładnie nie pamięta rozprawy i całej tej otoczki. Pamięta tylko, że wyrok był jasny. Niepoczytalny, nie mogą go przymknąć. A przynajmniej nie w więzieniu. Inna metoda zamknięcia? Oczywiście szpital psychiatryczny. Mają go tam wyleczyć, kto wie może to wystarczy i nie będzie musiał po wyjściu stąd iść do następnego więzienia? Tzeba wierzyć w resocjalizacje. Tak przynajmniej powtarzał sędziemu prawnik blondyna.