Imię i nazwisko: Madeleine Valentina Roux
Data urodzenia: 26 stycznia 1993 roku
Miejsce urodzenia: Rennes, Francja
Długość pobytu w szpitalu: Trzy lata
Stan cywilny: Wolna
Wygląd postaci:
Madeleine mierzy jakieś sto sześćdziesiąt osiem centymetrów wzrostu. Ma bardzo jasną karnację (nawet usilne opalanie się nie przynosiło w tym wypadku większych zmian w kolorycie skóry) i odznacza się dosyć ostrymi rysami twarzy. Tęczówki dużych oczu mogą przywodzić na myśl stal, natomiast naturalnie ciemnobrązowego odcienia włosy sięgają jej daleko za łopatki. Pod względem fryzury jest monotonna - nigdy jej nie zmieniała i nie ma ku temu żadnych zamiarów.
Co zaś tyczy się jej figury. Fakt faktem, nie została zbyt hojnie obdarowana kobiecymi zaokrągleniami, ale nigdy nie uważała tego za powód do kompleksów. Ba, wręcz przeciwnie, gardziła swoimi rówieśniczkami, które mogły pochwalić się wydatniejszymi kształtami i nie starały się tego maskować. Mimo iż Madeleine miewała gorsze chwile podczas spoglądania w lustro, w jej głowie utarło się silne przekonanie o własnej urodzie, swoją drogą, odrobinę nietypowej. Odnośnie ubioru dziewczyny, tym raczej nie wyróżnia się z grona pozostałych osób. Głównie preferuje ubrania wygodne, nieograniczające swobody jej ruchu, dlatego często zapożycza sobie ubrania pacjentów z drugiego piętra, bądź specjalnie kupuje rzeczy w męskich działach odzieżowych. Jednak czasem, kiedy ma wyraźnie lepszy humor, nie wzgardzi czymś typowo kobiecym. Rzadko kiedy zakłada buty na obcasach - nigdy nie opanowała diabelnie trudnej sztuki poruszania się na nich bez doznawania bolesnych kontuzji. Zwykłe trampki są dla niej zdecydowanie bezpieczniejsze i wygodniejsze zarazem. Warto również dodać, że przepada za różną biżuterią, ale stara się wykonywać je własnoręcznie z plątaniny różnych sznurków czy koralików. Mają one bowiem szczególne znaczenie zarówno dla niej samej, jak i rytuałów, które odprawia aż nazbyt często.
Charakter postaci:
Na wstępie warto zaznaczyć, że z pewnością nie należy do grona bezinteresownych altruistek czy wesołych elfów czyniących dobro przy każdej okazji, ale również nie jest przesycona na wskroś złem i mrokiem, choć wielu twierdziło, że do tego brakuje jej niewiele. Tak czy inaczej, Madeleine to osoba dość skomplikowana, o częstych wahaniach nastroju. Wie, z kim powinna się zadawać i dla kogo być miłą, by osiągnąć to, co akurat postawiła sobie za priorytetowy cel. Nie waha się w dążeniu do zrealizowania go, ale nie podąża doń po trupach. Ma wpojone pewne podstawowe zasady jakimi człowiek powinien się w życiu kierować, jednak dawno temu utarła sobie własny schemat, według niej o wiele bardziej praktyczny. Przez swój słomiany zapał porzuciła wiele naprawdę godnych uwagi pomysłów; teraz nie wspomina o nich, by niepotrzebnie nie rozbudzać jakichś wyrzutów sumienia spowodowanych tą cechą. Oprócz tego, zawsze stara się myśleć logicznie i na tej podstawie podejmować kolejne decyzje. Nie do końca jej to wychodzi przez lekką impulsywność, ale jest na dobrej drodze. Wyznaje zasadę, że to umysł i jego siła są najważniejsze, i powinno się je przedkładać nad coś tak niewymownie błahego, jak właśnie uczucia. Nie znaczy to jednak, że jest kolejną wypraną z pozytywnych emocji suką. Broń boże! Pomijając wyrachowanie, względny brak litości i nieznaczny materializm, ma również dobrą stronę. W stosunku do dobrych znajomych czy przyjaciół chce być otwarta, choć, niestety, z trudem przychodzi jej znajdowanie normalnych tematów do rozmowy. Ma również dość specyficzne poczucie humoru, bowiem śmieszą ją rzeczy powszechnie uznawane za brutalne, krwawe czy niemal, och, mrożące krew w żyłach.
Zazwyczaj bardzo trudno jest wyprowadzić ją z równowagi. Na krzyk i złość stara się reagować spokojem i obojętnością, przez co jej rozmówca irytuje się jeszcze bardziej. Co dziwne, najwyraźniej musi wzbudzać jakieś chore zaufanie, bo ludzie chętnie przychodzą do niej zwierzać się z własnych problemów. Może po prostu wynika to z tego, że Mad jest wyjątkowo dobrym obserwatorem i często udaje jej się znaleźć odpowiednie wyjście z danej sytuacji, jeżeli tylko ma odrobinę chęci?
Jest do granic możliwości zakochana w rytuałach, które odprawia regularnie na cześć umiłowanego demona, często bez wiedzy innych pacjentów lub personelu szpitala, w którym przyszło jej się leczyć. Każdy z nich wygląda w podobny sposób. Bardzo interesuje się okultyzmem i starożytnymi kulturami, twierdząc, że to one znały prawdy najważniejsze dla życia wiecznego. Demonologię zna już chyba na pamięć. Przez wielu księży z pewnością dawno temu zostałaby uznana za satanistkę. Na tym również między innymi polega jej choroba, określana jako psychoza. Według Madeleine istnieją inne wymiary, a w nich zamieszkują duchy, demony czy anioły, które często pojawiają się w polu jej widzenia. Istoty piekielne są jej sprzymierzeńcami, natomiast boscy wysłannicy - celem, który należy bezlitośnie tępić. Pierwszym demonem, który się jej objawił, był Samael, który zaskarbił sobie jej bezgraniczną miłość. Do tej pory psychiatrzy nie radzą sobie z wytłumaczeniem jej, że cały jej wyimaginowany świat jest jedynie niezdrowym wytworem wyobraźni - dlatego też Mad ciągle tkwi w ośrodku.
Przepada za różnymi ciekawymi tabletkami, bo po zażyciu ich niemal zawsze ma wrażenie, że doświadcza czegoś znacznie piękniejszego niż ziemskie życie, dotyka boskości. I naprawdę wiele razy słyszała, że wychodzenie z takiego założenia jest dziwne, ale jakoś nie pali się do jego zmiany. Nałogowo i w ogromnych ilościach pali papierosy, prawie nie rozstaje się z paczką najczęściej schowaną w kieszeniach spodni czy swetra.
Mimo iż bardzo lubi zwierzęta, te nie przejawiają wobec niej pozytywnych emocji i jeżeli tylko mają zęby i pazurki, to od razu zaczynają gryźć czy drapać. Przez to ma uraz z dzieciństwa - kiedy to nierozsądna ciotka kupiła jej kota...
Historia postaci:
Tutaj raczej nie ma o czym zbytnio się rozpisywać. Madeleine przyszła na świat w średnio zamożnej, francuskiej rodzinie, mieszkającej w zacnym miasteczku Rennes. Matka będąca istną dewotką kładła szczególny nacisk na wychowanie córki w religii i wierze w Boga jedynego wszechmogącego, i tak dalej. Natomiast ojciec, tchórzliwy nieudacznik, na którego barkach spoczywał obowiązek utrzymania rodziny, niemal od zawsze poszukiwał dobrze płatnej pracy. Nawet jeżeli ją w końcu znajdował i otrzymywał zatrudnienie, po pewnym czasie znów musiał pożegnać się z nowym stanowiskiem i ponownie przeglądać gazety z rubrykami proponującymi posady. Kilka lat starszy od Madeleine brat nie był przesadnie kochany przez swoich rodziców, przez co mógł prowadzić mniej ograniczoną egzystencję, zgodnie z własnymi planami i zachciankami. Nie był zmuszany do chodzenia do kościoła, uczestnictwa w kółkach religijnych, ani do niczego innego, co szybko znienawidziła dziewczynka.
Po upływie pewnego czasu na jaw wyszedł fakt, że dewotyczna pani Roux dorobiła się kochanka, z którym postanowiła spędzić resztę życia. Miała dość życia u boku nieporadnego męża, więc najzwyczajniej w świecie rozwiodła się z nim, pozostawiając dzieci pod jego opieką. Od tamtej chwili Madeleine nie miała z nią żadnego kontaktu, a gdyby jej ojcu nie udało się znaleźć pracy w jednym z muzeów, ona i jej brat niechybnie trafiliby do sierocińca.
Gdy dziewczynka skończyła zaledwie jedenaście lat, dane jej było poznać mężczyznę w leciwym wieku, mieszkającego kilka ulic dalej, w niemal rozpadającym się domu. Zaprosił ją do siebie na herbatę i wówczas przy filiżance gorącego napoju opowiedział jej, niezwykle zafascynowanej, o wszystkim, czego dane mu było doświadczyć. Opowiadał jej stare legendy wywodzące się z różnych kultur, które przyswajała z niebywałą łatwością. Mówił o świecie o wiele lepszym niż ziemski padół. O istotach posiadających magiczną moc, kierujących ludzkim życiem. To właśnie on zaszczepił w niej fascynację rytuałami i okultyzmem. To właśnie on sprawił, że przed oczyma dziewczynki pojawił się demon, którego pokochała najpiękniejszą miłością. Nie dane im było jednak spotykać się dłużej, bo kiedy tylko ojciec Madeleine dowiedział się o jej kontaktach z tak podejrzanym człowiekiem, zagroził mu policją i zamknął swoje dziecko w domu na długi czas. Odgrodzona od świata czterema ścianami poszukiwała sposobu na ponowne spotkanie z Samaelem, Aniołem Śmierci. Robiła to aż do skutku. Skutku, który był dla niej wyjątkowo niefortunny, nieszczęśliwy.
Pewnego dnia pan Roux wrócił do domu, zmęczony po całym dniu pracy, i po zjedzeniu obiadu udał się na piętro, do pokoju swej wówczas piętnastoletniej córki, trzymanej pod kloszem od jakichś czterech lat, by zapytać o rezultaty prywatnego nauczania. Otworzywszy drzwi, zastał swą córkę w środku pomieszczenia, w porwanych ubraniach. Jej spojrzenie było inne, jakby dzikie. Różowe ściany jej sypialni pomazane były substancją do złudzenia przypominającą krew. Ślady tworzyły symbole obce mężczyźnie. Na podłodze leżały porozrzucane meble i przedmioty wcześniej na nich się znajdujące. Przerażony Francuz, nie wiedząc do końca jak powinien się zachować, chwycił swe dziecko za rękę i bez wahania poprowadził do samochodu, a następnie zawiózł do specjalnego szpitala. Tam spotkał się z psychiatrą, który po rozmowie z Madeleine orzekł, iż ta powinna zostać na jakiś czas umieszczona w specjalnym ośrodku. Szpitalu Psychiatrycznym imienia Świętej Brygidy. Tak też zrobiono. Dziewczyna przebywa tam od trzech lat i jak na razie nie zanosi się na to, by lekarze pozwolili jej z niego wyjść.
Ciekawostki, tajemnice:
▪ Jest bezgranicznie zakochana w demonie Samaelu i uważa, że żyje tylko po to, by wypełnić jego plan względem świata.
▪ Trzy razy w miesiącu, w bezchmurną noc, odprawia rytuały na cześć ukochanego. Personel szpitala do tej pory nie jest w stanie tego kontrolować, a przez to - zapobiegać.
▪ Dziennie potrafi wypalić ponad paczkę papierosów, dlatego potrzebuje stałych dostaw.
▪ Jak ognia unika dużych, otwartych zbiorników wodnych.
▪ Cierpi również na bezsenność, co bardzo jej odpowiada.
▪ Jest wegetarianką.
Choroba: Psychoza
Rezerwowany wygląd: Emily DiDonato
Dodatkowe uwagi: Brak
Data urodzenia: 26 stycznia 1993 roku
Miejsce urodzenia: Rennes, Francja
Długość pobytu w szpitalu: Trzy lata
Stan cywilny: Wolna
Wygląd postaci:
Madeleine mierzy jakieś sto sześćdziesiąt osiem centymetrów wzrostu. Ma bardzo jasną karnację (nawet usilne opalanie się nie przynosiło w tym wypadku większych zmian w kolorycie skóry) i odznacza się dosyć ostrymi rysami twarzy. Tęczówki dużych oczu mogą przywodzić na myśl stal, natomiast naturalnie ciemnobrązowego odcienia włosy sięgają jej daleko za łopatki. Pod względem fryzury jest monotonna - nigdy jej nie zmieniała i nie ma ku temu żadnych zamiarów.
Co zaś tyczy się jej figury. Fakt faktem, nie została zbyt hojnie obdarowana kobiecymi zaokrągleniami, ale nigdy nie uważała tego za powód do kompleksów. Ba, wręcz przeciwnie, gardziła swoimi rówieśniczkami, które mogły pochwalić się wydatniejszymi kształtami i nie starały się tego maskować. Mimo iż Madeleine miewała gorsze chwile podczas spoglądania w lustro, w jej głowie utarło się silne przekonanie o własnej urodzie, swoją drogą, odrobinę nietypowej. Odnośnie ubioru dziewczyny, tym raczej nie wyróżnia się z grona pozostałych osób. Głównie preferuje ubrania wygodne, nieograniczające swobody jej ruchu, dlatego często zapożycza sobie ubrania pacjentów z drugiego piętra, bądź specjalnie kupuje rzeczy w męskich działach odzieżowych. Jednak czasem, kiedy ma wyraźnie lepszy humor, nie wzgardzi czymś typowo kobiecym. Rzadko kiedy zakłada buty na obcasach - nigdy nie opanowała diabelnie trudnej sztuki poruszania się na nich bez doznawania bolesnych kontuzji. Zwykłe trampki są dla niej zdecydowanie bezpieczniejsze i wygodniejsze zarazem. Warto również dodać, że przepada za różną biżuterią, ale stara się wykonywać je własnoręcznie z plątaniny różnych sznurków czy koralików. Mają one bowiem szczególne znaczenie zarówno dla niej samej, jak i rytuałów, które odprawia aż nazbyt często.
Charakter postaci:
Na wstępie warto zaznaczyć, że z pewnością nie należy do grona bezinteresownych altruistek czy wesołych elfów czyniących dobro przy każdej okazji, ale również nie jest przesycona na wskroś złem i mrokiem, choć wielu twierdziło, że do tego brakuje jej niewiele. Tak czy inaczej, Madeleine to osoba dość skomplikowana, o częstych wahaniach nastroju. Wie, z kim powinna się zadawać i dla kogo być miłą, by osiągnąć to, co akurat postawiła sobie za priorytetowy cel. Nie waha się w dążeniu do zrealizowania go, ale nie podąża doń po trupach. Ma wpojone pewne podstawowe zasady jakimi człowiek powinien się w życiu kierować, jednak dawno temu utarła sobie własny schemat, według niej o wiele bardziej praktyczny. Przez swój słomiany zapał porzuciła wiele naprawdę godnych uwagi pomysłów; teraz nie wspomina o nich, by niepotrzebnie nie rozbudzać jakichś wyrzutów sumienia spowodowanych tą cechą. Oprócz tego, zawsze stara się myśleć logicznie i na tej podstawie podejmować kolejne decyzje. Nie do końca jej to wychodzi przez lekką impulsywność, ale jest na dobrej drodze. Wyznaje zasadę, że to umysł i jego siła są najważniejsze, i powinno się je przedkładać nad coś tak niewymownie błahego, jak właśnie uczucia. Nie znaczy to jednak, że jest kolejną wypraną z pozytywnych emocji suką. Broń boże! Pomijając wyrachowanie, względny brak litości i nieznaczny materializm, ma również dobrą stronę. W stosunku do dobrych znajomych czy przyjaciół chce być otwarta, choć, niestety, z trudem przychodzi jej znajdowanie normalnych tematów do rozmowy. Ma również dość specyficzne poczucie humoru, bowiem śmieszą ją rzeczy powszechnie uznawane za brutalne, krwawe czy niemal, och, mrożące krew w żyłach.
Zazwyczaj bardzo trudno jest wyprowadzić ją z równowagi. Na krzyk i złość stara się reagować spokojem i obojętnością, przez co jej rozmówca irytuje się jeszcze bardziej. Co dziwne, najwyraźniej musi wzbudzać jakieś chore zaufanie, bo ludzie chętnie przychodzą do niej zwierzać się z własnych problemów. Może po prostu wynika to z tego, że Mad jest wyjątkowo dobrym obserwatorem i często udaje jej się znaleźć odpowiednie wyjście z danej sytuacji, jeżeli tylko ma odrobinę chęci?
Jest do granic możliwości zakochana w rytuałach, które odprawia regularnie na cześć umiłowanego demona, często bez wiedzy innych pacjentów lub personelu szpitala, w którym przyszło jej się leczyć. Każdy z nich wygląda w podobny sposób. Bardzo interesuje się okultyzmem i starożytnymi kulturami, twierdząc, że to one znały prawdy najważniejsze dla życia wiecznego. Demonologię zna już chyba na pamięć. Przez wielu księży z pewnością dawno temu zostałaby uznana za satanistkę. Na tym również między innymi polega jej choroba, określana jako psychoza. Według Madeleine istnieją inne wymiary, a w nich zamieszkują duchy, demony czy anioły, które często pojawiają się w polu jej widzenia. Istoty piekielne są jej sprzymierzeńcami, natomiast boscy wysłannicy - celem, który należy bezlitośnie tępić. Pierwszym demonem, który się jej objawił, był Samael, który zaskarbił sobie jej bezgraniczną miłość. Do tej pory psychiatrzy nie radzą sobie z wytłumaczeniem jej, że cały jej wyimaginowany świat jest jedynie niezdrowym wytworem wyobraźni - dlatego też Mad ciągle tkwi w ośrodku.
Przepada za różnymi ciekawymi tabletkami, bo po zażyciu ich niemal zawsze ma wrażenie, że doświadcza czegoś znacznie piękniejszego niż ziemskie życie, dotyka boskości. I naprawdę wiele razy słyszała, że wychodzenie z takiego założenia jest dziwne, ale jakoś nie pali się do jego zmiany. Nałogowo i w ogromnych ilościach pali papierosy, prawie nie rozstaje się z paczką najczęściej schowaną w kieszeniach spodni czy swetra.
Mimo iż bardzo lubi zwierzęta, te nie przejawiają wobec niej pozytywnych emocji i jeżeli tylko mają zęby i pazurki, to od razu zaczynają gryźć czy drapać. Przez to ma uraz z dzieciństwa - kiedy to nierozsądna ciotka kupiła jej kota...
Historia postaci:
Tutaj raczej nie ma o czym zbytnio się rozpisywać. Madeleine przyszła na świat w średnio zamożnej, francuskiej rodzinie, mieszkającej w zacnym miasteczku Rennes. Matka będąca istną dewotką kładła szczególny nacisk na wychowanie córki w religii i wierze w Boga jedynego wszechmogącego, i tak dalej. Natomiast ojciec, tchórzliwy nieudacznik, na którego barkach spoczywał obowiązek utrzymania rodziny, niemal od zawsze poszukiwał dobrze płatnej pracy. Nawet jeżeli ją w końcu znajdował i otrzymywał zatrudnienie, po pewnym czasie znów musiał pożegnać się z nowym stanowiskiem i ponownie przeglądać gazety z rubrykami proponującymi posady. Kilka lat starszy od Madeleine brat nie był przesadnie kochany przez swoich rodziców, przez co mógł prowadzić mniej ograniczoną egzystencję, zgodnie z własnymi planami i zachciankami. Nie był zmuszany do chodzenia do kościoła, uczestnictwa w kółkach religijnych, ani do niczego innego, co szybko znienawidziła dziewczynka.
Po upływie pewnego czasu na jaw wyszedł fakt, że dewotyczna pani Roux dorobiła się kochanka, z którym postanowiła spędzić resztę życia. Miała dość życia u boku nieporadnego męża, więc najzwyczajniej w świecie rozwiodła się z nim, pozostawiając dzieci pod jego opieką. Od tamtej chwili Madeleine nie miała z nią żadnego kontaktu, a gdyby jej ojcu nie udało się znaleźć pracy w jednym z muzeów, ona i jej brat niechybnie trafiliby do sierocińca.
Gdy dziewczynka skończyła zaledwie jedenaście lat, dane jej było poznać mężczyznę w leciwym wieku, mieszkającego kilka ulic dalej, w niemal rozpadającym się domu. Zaprosił ją do siebie na herbatę i wówczas przy filiżance gorącego napoju opowiedział jej, niezwykle zafascynowanej, o wszystkim, czego dane mu było doświadczyć. Opowiadał jej stare legendy wywodzące się z różnych kultur, które przyswajała z niebywałą łatwością. Mówił o świecie o wiele lepszym niż ziemski padół. O istotach posiadających magiczną moc, kierujących ludzkim życiem. To właśnie on zaszczepił w niej fascynację rytuałami i okultyzmem. To właśnie on sprawił, że przed oczyma dziewczynki pojawił się demon, którego pokochała najpiękniejszą miłością. Nie dane im było jednak spotykać się dłużej, bo kiedy tylko ojciec Madeleine dowiedział się o jej kontaktach z tak podejrzanym człowiekiem, zagroził mu policją i zamknął swoje dziecko w domu na długi czas. Odgrodzona od świata czterema ścianami poszukiwała sposobu na ponowne spotkanie z Samaelem, Aniołem Śmierci. Robiła to aż do skutku. Skutku, który był dla niej wyjątkowo niefortunny, nieszczęśliwy.
Pewnego dnia pan Roux wrócił do domu, zmęczony po całym dniu pracy, i po zjedzeniu obiadu udał się na piętro, do pokoju swej wówczas piętnastoletniej córki, trzymanej pod kloszem od jakichś czterech lat, by zapytać o rezultaty prywatnego nauczania. Otworzywszy drzwi, zastał swą córkę w środku pomieszczenia, w porwanych ubraniach. Jej spojrzenie było inne, jakby dzikie. Różowe ściany jej sypialni pomazane były substancją do złudzenia przypominającą krew. Ślady tworzyły symbole obce mężczyźnie. Na podłodze leżały porozrzucane meble i przedmioty wcześniej na nich się znajdujące. Przerażony Francuz, nie wiedząc do końca jak powinien się zachować, chwycił swe dziecko za rękę i bez wahania poprowadził do samochodu, a następnie zawiózł do specjalnego szpitala. Tam spotkał się z psychiatrą, który po rozmowie z Madeleine orzekł, iż ta powinna zostać na jakiś czas umieszczona w specjalnym ośrodku. Szpitalu Psychiatrycznym imienia Świętej Brygidy. Tak też zrobiono. Dziewczyna przebywa tam od trzech lat i jak na razie nie zanosi się na to, by lekarze pozwolili jej z niego wyjść.
Ciekawostki, tajemnice:
▪ Jest bezgranicznie zakochana w demonie Samaelu i uważa, że żyje tylko po to, by wypełnić jego plan względem świata.
▪ Trzy razy w miesiącu, w bezchmurną noc, odprawia rytuały na cześć ukochanego. Personel szpitala do tej pory nie jest w stanie tego kontrolować, a przez to - zapobiegać.
▪ Dziennie potrafi wypalić ponad paczkę papierosów, dlatego potrzebuje stałych dostaw.
▪ Jak ognia unika dużych, otwartych zbiorników wodnych.
▪ Cierpi również na bezsenność, co bardzo jej odpowiada.
▪ Jest wegetarianką.
Choroba: Psychoza
Rezerwowany wygląd: Emily DiDonato
Dodatkowe uwagi: Brak