Dobry humor to coś, po czym można było rozpoznać Emily. Miała ochotę śpiewać, tańczyć, biegać w ogrodzie oraz krzyczeć ze szczęścia. Więc co robiła w bibliotece? Sama nie wiedziała. Ot, spacerowała sobie po szpitalu, a jakaś tajemnicza siła pociągnęła ją w stronę pomieszczenia pełnego książek. Może dlatego, że sama takową chciała napisać?
Chodziła pomiędzy półkami, co jakiś czas gładząc okładki wybranych, ulubionych powieści, które przeczytała już nie jeden raz. Chciała wrócić do tamtego świata; podobał się jej. Wszystko było tam takie inne, ciekawsze. I przede wszystkim pachniało tytoniem. Uśmiechnęła się na samą myśl o ulubionym zapachu. Wzięła głęboki wdech, jakby rzeczywiście ktoś przed chwilą palił tu papierosy. Jej płuca wypełniły się świeżym powietrzem wraz ze złudną domieszką nikotyny.
Po chwili zauważyła drobną, ale jakże znajomą postać rzekomo skupioną na czytaniu. Podeszła do niej bezszelestnie. Wtedy dostrzegła, że Anneliese najzwyczajniej w świecie po prostu tępo patrzy na pierwszą stronę lektury.
- Ann - szepnęła i usiadła tuż obok. Szczupłymi palcami przejechała po swoich czarnych włosach, które jeszcze rano zaplotła w dwa cienkie warkoczyki. Wpatrywała się uważnie w Lolitę, czekając, aż ta wróci do rzeczywistości. Nie chciała przerywać jej przemyśleń.
Sama zajęła się rysowaniem szlaczków na chudych nogach ukrytymi pod szarą warstwą materiału.