Charlotte Trossler
₪ WIEK - 24
₪ CHOROBA - Nerwica depresyjna
₪ ODDZIAŁ - ogólny
₪ CZAS POBYTU - Pół roku
₪ POCHODZENIE - Londyn, Anglia
₪ STAN CYWILNY - Zaręczona
₪ WIZERUNEK - Carey Mulligan
₪ Małżeństwo z Nethanem nie doszło do skutku i prawdopodobnie zerwą zaręczyny. Teraz oboje męczą się w tym związku.
₪ Ma paskudne blizny na ramionach i udach. Jedną bliznę na brzuchu po operacji.
₪ Jest biseksualna, tylko raz zauroczyła się w dziewczynie.
₪ Od poronienia, nie umie spać. Jak już zasypia to ma koszmary senne.
₪ Ma paskudne blizny na ramionach i udach. Jedną bliznę na brzuchu po operacji.
₪ Jest biseksualna, tylko raz zauroczyła się w dziewczynie.
₪ Od poronienia, nie umie spać. Jak już zasypia to ma koszmary senne.
Charlotte zawsze była pozytywnie nastawiona do świata, niepoprawna optymistka. Nawet jak było źle to potrafiła dojrzeć jakieś pozytywne strony. Była osobą, która wszystkich podtrzymywała na duchu, rozbijała ciężką atmosferę między jej przyjaciółmi. Lubiła się bawić, jej rodzice nie bardzo to pochwalali, ale chciała żyć. Nigdy nie pasowało jej siedzenie w domu, nie chciała być jedną z tych dziewczyn. Była bardzo uparta, jeśli czegoś chciała to to miała. Ale nie w tylu rozwydrzonego dzieciaka, które tupie nogą i krzyczy 'daj'; o nie...ona na wszystko samo sobie zapracowała. Nie lubiła ułatwień i chyba do tej pory ich nie lubi. Od zawsze umiała szybko zyskiwać sobie przyjaciół, miała ich całkiem sporo, ale tylko paru mogła nazwać najlepszymi. Irytowały ją dziewczyny z dobrych domów, ze nie mają własnego zdania...a ja już, że rzadko je wyrażają. Chciała być niezależna, dlatego wybrała się na studia. Nie była leniwa, nawet lubiła ciężką pracę, ale oczywistym jest, ze i ją czasem napadły dni lenistwa. Wtedy nawet ruszyć jej się nie chciało z łóżka, a co dopiero zrobić coś więcej. Była niestety mało cierpliwa, szybko się irytowała i złościła. Jednak szybko przebaczała, nie umiała się na kogoś długo gniewać. Czasem naiwna, szybko wierzyła ludziom i broniła ich gdy było trzeba.
Po poronieniu wszystko się zmieniło. Stała się wielką pesymistką, nie chce jej się nawet uśmiechać czy udawać, ze jest dobrze. Najdrobniejszy przejaw szczęścia u kogoś innego chce zniszczyć. Wkurzają ją optymiści, ale sama chce być nią znowu. Zrobiła się leniwa, nie chce robić prostych czynności domowych. Irytuje ją praktycznie wszystko, szybko ją teraz idzie wytrącić z równowagi. Mimo, ze nie jest wysoka to głośno krzyczy, teraz dużo krzyczy, rzuca czym ma pod ręką...a potem płacze, przeprasza za to co zrobiła.
Był letni popołudniowy dzień, w małym domku na obrzeżach Londynu pewna blond włosa kobieta z dużym brzuchem zaczęła rodzic. Krzyczała na męża by ją zawiózł do szpitala. Freddie jest przestraszony tym wszystkim, w końcu to jego pierwsze dziecko. Szybko bierze kobietę i zawozi ją do szpitala samochodem. Po kilku godzinach wreszcie urodziła zdrowa dziewczynkę. Życie rodzinne było naprawdę cudowne. Oboje rodziców było szczęśliwe z posiadanej dziewczynki, której dali na imię Charlotte. Jednak ta sielanka nie trwała tak długo jak by się mogło wydawać. Gdy Char miała 3 lata, jej mama zginęła w wypadku. Nie wie dokładnie jak, ale wie że nie żyje. Nigdy nie poznała prawdy. Wtedy była jeszcze za mała by to do końca zrozumieć, więc co jakiś czas pytała się taty 'kiedy mama wróci', a Freddie nie wiedział co jej odpowiedzieć. Zamieszkali z babcia małej Charlotte a pan Trossler zajął się praca, poświęcając jej więcej czasu niż by tego potrzebowali. Więcej go nie było w domu niż był. Przez to dziewczynka dużo czasu spędzała z dziadkami. w końcu, pewnego dnia Freddie Wittem przyprowadził na niedzielny obiad Elizabeth. Była piękną kobietą, o długich brązowych włosach, świetnej figurze i przyjemnym uśmiechu. Ale to nie było w stanie przekonać Char, ona nie chciała kogoś nowego co powiedziała swojemu ojcu. Ale widząc, że on jest znowu szczęśliwy przystała na te spotkania. Po roku tata blondynki ogłosił, że zamierzę się żenić z Elizabeth. Charlotte bardzo źle to przeżyła, nie podobało jej się to do czego była zmuszona. Była bardzo niezadowolona gdy szła z kwiatkami, które sypała przed panną młodą. W sumie nie było aż tak źle jak by się mogło wydawać. Dalsze życie z macochą. Charlotte została wysłana do szkoły z internatem. Nie bardzo jej to wtedy pasowało, ale nie miała innego wyjścia. W samej podstawówce nie było zbyt wesoło, może była zbyt specyficzny czy coś, ale dziewczynki nie lubiły się z nią bawić. Zawsze wolała wspinać się po drzewach niż oglądać bajki o kopciuszku. Och, tam to dopiero zaczęły się chocki klocki. Bunt nastolatków to nie byle co. A ona mimo, że szkoła była zamknięta to ze swoimi przyjaciółmi znajdowała jak stamtąd wyjść. Zapaliła pierwszego papierosa, którym się zakrztusiła okropnie i myślała, że będzie wymiotować. Co tylko wywołało gromki śmiech u reszty towarzystwa. Zaliczyła tez swoją pierwszą imprezę, może nie była jakąś bardzo zła i z dużą dawką alkoholu ale zawsze coś. Liceum to chyba jeden z najlepszych i najgorszych doświadczeń. Dopiero w ostatniej klasie przekonała się, że musi pomyśleć bardziej nad przyszłością. Naprawdę nie miała na nią pomysłu. Wiedziała, ze chciała pomagać jakoś ludziom albo mieć pracę związaną z dziećmi. W tym roku, też zdobyła chłopaka..co było zaskoczeniem dla wszystkich. Była przekonana, że jest zakochana. Związek trwał do ukończenia liceum. Do tej pory są dobrymi przyjaciółmi. Char wybrała się na studia Lekarskie. Jednak to nie było to czego szukała, strasznie się tam nudziła, nie miała w ogóle zapału. Dlatego zrezygnowała. W tym samym roku poznała Nathan'a jaj obecnego męża. Poznali się na pogrzebie, trochę dziwnie, ale prawdziwe. Ich wspólny przyjaciel zmarł przedwcześnie. Na początku za sobą nie przepadali. Potem zaczęli się przyjaźnić, ale też bez rewelacji. Charlotte w tym czasie odnowiła studia, tylko tym razem na zupełnie innym profilu bo chciała zostać nauczycielką w szkole podstawowej. W sumie nawet nieźle jej szło. W końcu ten ponury Nathan się jej oświadczył w tym samym dniu, pod wpływem szczęścia zaciążyła. Była oczywiście wystraszona, bo dziecko było nie zaplanowane. Jak lubiła dzieci to nie była gotowa do macierzyństwa. Najpierw zwierzyła się swojemu najlepszemu przyjacielowi..ten ją wspierał, potem był Nathan. On nie przyjął tego za dobrze, ulotnił się na tydzień a ona sama rozważała aborcje. Nigdy by nie skrzywdziła muchy a co dopiero zabić dziecko, jej dziecko. Narzeczony opanował się, przyszedł w końcu do domu, objął Char i obiecał, że wszystko będzie w porządku, że dadzą sobie radę. Uwierzyła, trwali w tym trzy miesiące, widzieli dziecko, powiedzieli rodzinie i planowali ślub.
Ale jak to bywa, sielanka nie może trwać wiecznie. Normalnie schodziła ze schodów by iść do sklepu, chowała klucze do torebki i obcas się jej ześliznął, przez co zleciała ze schodów. Była spanikowana, nie tylko tym, ze noga ją bolała jakby ktoś są rozcinał, ale też tym czy z dzieckiem jest wszystko w porządku. Narobiła takiego rumoru, że sąsiadka zadzwoniła na pogotowie. Tam z Nathanem dowiedziała się najgorszego. Poroniła. Od tamtej pory już nie była taka sama. Zaczęły się kłótnie, płacz, ścięła włosy pod wpływem złości, lęki, aż w końcu i samookaleczenia. Nie umiała znieść myśli o tym wszystkim, obwiniała siebie za śmierć dziecka,a Nathan nie zawsze pomagał. Znikał to się pojawiał...Raz przesadziła. Chciała ulżyć sobie w tym bólu, jednak za mocno tym razem przycisnęła żyletkę.