Imię i nazwisko: Chaira Archivald
Data urodzenia: 01. 11. 1992
Miejsce urodzenia: Monako
Długość pobytu w szpitalu: 3 miesiące
Stan cywilny: wolna
Wygląd postaci:
Chmura dymu z papierosa wydaje się powoli opadać. Ręka z długimi palcami i pomalowanymi na ciemny kolor paznokciami praktycznie bezwładnie opada, wzdłuż dość zgrabnego tułowia. Wciąż kurczowo trzyma cienkiego papierosa.
Z dymu wyłania się w końcu buzia. Długie brązowe lub czarne włosy, wyjątkowo niezłożone, postrzępione. Nieokreślone, na których widać ślady nieudanych eksperymentów, a jednak w jakiś dziwny, niekonwencjonalny sposób dobrane do całokształtu. Ładnie okalające wystające policzki, zwykły prosty nos, miękkie, ciemnoczerwone usta. Na ustach pewnie kpiący uśmieszek. Cera pozornie perfekcyjna. Tak naprawdę pod warstwą pudru, który idealnie zakrywa niedoskonałości. I jeszcze spojrzenie. Może zadziorne i buntownicze, z drugiej strony coś nieprzewidywalnego, tajemniczego. Drugie życie, trwające dopiero po zamknięciu ciężkich powiek, na których nałożony jest mocny, czarny makijaż. Wcale nie delikatny i przyjemny, zupełnie nienaturalny. Mocny i podkreślony paroma liniami, całkiem pasujący do kocich oczu. Szarych, kocich oczu dziewczyny, która ponownie unosi leniwie dłoń, przykłada papierosa do ust i otacza się szarą mgłą. Nie zwrócisz uwagę na przeciętny wzrost, na ładne, aczkolwiek wcale nieszczególne nogi, może najwyżej na ładnie rozbudowaną górną partię ciała. Postrzępione dżinsowe spodenki, krótka kusząca spódnica albo obcisłe rurki. Na nogach wyjątkowo zniszczone, znoszone trampki. Wygodne i wieczne.
Wieje wiatr, a jej niezwykle luźna koszulka ze zbereźnym napisem, czy może zupełnie normalna, czysta obcisła bluzka, staje się zbyt chłodnym odzieniem. Ale mimo wszystko w drugiej dłoni wciąż trzyma mocno skórzaną kurtkę, nie kiwając nawet palcem, żeby znalazła się na dziewczynie.
Niedopałek papierosa ląduje na ziemi, znoszony trampek nawet nie próbuje się podnieść, żeby zdeptać jeszcze żarzącą się końcówkę nieprzyjemnego nałogu. Oplecione rzemykami nadgarstki unoszą się do góry, by związać byle jak przeszkadzające włosy. Na lewej ręce rzuca się w oczy duży, czarny zegarek. Wskazówki nawet nie walczą z naporem powietrza, nieruchomo wskazują godzinę 6: 34. Zegarek nie działa od dawna. Dla niej zatrzymał się czas. Ma swój własny świat, w którym ona sama jest gwiazdą estrady i nie musi odliczać minut do własnej śmierci.
Odwraca się powoli. Jeśli jesteś szczęściarzem zobaczysz na jej szyi teraz kolorową kartę jokera. Ukochany tatuaż. Jeśli podwinie jej się bluzka zobaczysz na plecach pięciolinię z nutami. Gdyby zdjęła spodnie i majtki, może miałbyś możliwość przeczytania napisu „Freedom”.
Unosi się za nią smród papierosów zmieszanych z wyjątkowym zapachem, kojarzącym się z wakacjami i morzem. Odchodzi powoli i nieśpiesznie.
W końcu zawsze gra główną rolę we własnym teatrze, więc nikt nie ma prawa jej poganiać w jej parodii życia.
Charakter postaci:
Zapraszamy wszystkich na miejscach. Proszę usiąść wygodnie, zaraz podnosimy kurtynę. Reklamacji nie przyjmujemy, akceptujemy w całości, od początku do końca. Albo od razu wychodzimy z sali.
Tak oto główna bohaterka! Ta ze słonecznym uśmiechem i błyszczącymi szarymi oczami! Czyż nie wygląda uroczo? Zaczyna się akt pierwszy, więc prosimy o ciszę!
Chaira Archivald, mieszkanka szpitalu psychiatrycznego św. Brygidy. Wita się wesoło z każdym po kolei. Oj tak, wyjątkowo otwarta, przyjemna dziewczyna, która do każdego zagada dość inteligentnie, doskonale wyczuwa typ osoby. Może przyjaźnić się zarówno z cichymi osobami, jak i cierpiącymi na ADHD. Kameleon w ciele ludzkim. Ale w końcu jest tu główną bohaterką! Czyż od najlepszej aktorki nie wymaga się idealnego wczuwania się w swoją rolę? Słyszysz jej melodyjny śmiech? No dobrze, może niezbyt melodyjny i raczej nie delikatny i kobiecy. Wręcz przeciwnie dość ordynarny i nieprzyjemny dla ucha. Ale kiedy go słyszysz jest tak zabawny, że wszyscy na widowni uśmiechają się wesoło. O patrz, teraz spotkała osobę, z którą może prowadzić sarkastyczną dysputę. Niezwykle zgrabnie prowadzi tą ironiczną wymianę zdań, czyżby równocześnie flirtowała? Pewnie tak. W naszym przedstawieniu jest mnóstwo miejsca na flirty i romanse, prawie jak w telenoweli brazylijskiej. Nie pytajmy dlaczego taki scenariusz. Po co komu wiadomość, że panienka Archivald jest nimfomanką. Wiesz cokolwiek o nimfomanii? Zdajesz sobie sprawę, że chore na to osoby potrafią zaciągnąć nieznajomego na ulicy gdziekolwiek, by tylko spełnić swoje zachcianki? Miejmy nadzieję, że nie.
Patrz jaki żywiołowy jest ten akt. Jaka porywająca akcja, ile się dzieje. Widzisz? Ona godzi się na wszelkie ryzyko. Bo w końcu koniec dnia tylko sprawia, że jesteśmy o jeden dzień starsi. Więc należy wykorzystywać każdą sekundę jak tylko się da. A przynajmniej to powtarza Chaira, kiedy stoi na scenie. I znowu scena związana z sexem. To przedstawienie nie jest dla młodszych dzieci. I jeszcze alkohol i papierosy, które co chwila pojawiają się w tym przedstawieniu. Okropne uzależnienia. Ale czy mimo tego, że widzisz jaka jest postać nie lubisz jej po swojemu? Nie chcesz do niej lgnąć widząc jej charyzmę i znajomości? Chyba każdy chciałby mieć takie doborowe towarzystwo na walkę z nudą.
Ale ona jest gwiazdą i czuje się bezkarnie. Jest fałszywa dla przyjaciół, niewierna dla partnerów. Bo sądzi, że i tak każdy chciałby z taką łatwością nawiązywać kontakty. Najgorsze jest to, że nie myli się w tym wypadku. Bo tak doskonale udaje i kłamie. Zawsze chciała być aktorką planowała to jak już była mała, oglądając z fascynacją staroświeckie filmy. Robiąc sobie ten tandetny pieprzyk Merlin Monroe.
A widzisz jak uroczo się na kogoś złości? Jak wykrzywia charakterystycznie swoją uroczą buźkę? Po kłótni z kimś oddali się niezadowolona. Bo musi iść określić plan zemsty. Który zawsze ma być wyjątkowy, żeby wszyscy zapamiętali, aby nie drażnić wesołą Chairę.
Przerwa między aktami. Antrakt, w czasie którego możesz opuścić przedstawienie. W zasadzie uśmiechnięta Chaira nawet nie napisała na biletach, że będzie drugi akt. I pogodnie, jak to ona zaprasza do wyjścia. I oto wszyscy wychodzą, a ona samotnie odgrywa drugą część przedstawienia. Teraz, kiedy nie jest już utworzoną przez siebie drugą Chairą, nie widzi potrzeby istnienia. Nie widzi punktu oparcia, który przynosi jej chęć życia. Dziewczyna okalecza swoje ciało, aby odpokutować za błędy, które popełniła. Za nieudolne role, które przyszło jej odgrywać.
W drugim akcie leją się łzy i krew. Nie ma tu miejsca na śmiech. Nikt nie chce pocieszania. Skutki drugiego aktu, widać o poranku. Ale ona nigdy o tym nie mówi. Można się tego domyślać, bo nie bez powodu jest zamknięta w szpitalu.
Drugi akt zaczyna się późnym wieczorem, za zamkniętymi drzwiami jej własnego teatru. Wpuściła do niego kiedyś parę osób, co przyniosło jej pecha i zamknięcie w szpitalu. Od tego czasu sama chce odgrywać ostatnią ze swoich ról. W czasie tych długich wieczorów nie chce już być główną bohaterką. Staje się właśnie najcichszą i najsłabszą. Chaira wieczorami jest tym, kim nigdy nie chciała być. Bo Archivald zawsze chciała być silna. W samotności zmaga się ze swoimi słabościami. Jest zagubioną dziewczynką. Jest nikim, bo nikt nie interesuje się jej doskonałą rolą. Rolą prawdziwej siebie.
Historia postaci:
Nienawidzi słowa „czas”. Dlatego jej zegarek nie chodzi, a ona sama żyje w scenicznej rzeczywistości, przez którą okalecza sama siebie. Chaira nie wspomina. Nie wzrusza się nad swoim dzieciństwem, jak to siedziała zadowolona w piaskownicy. Więc nikt nawet nie wie czy faktycznie miała coś takiego do wspominania. Czy w ogóle miała inne życie poza psychiatrykiem. Wydawałoby się, że nie jest tu przez trzy miesiące, tylko przez lata, bo zupełnie ignoruje słowa na temat realnego świata. Poza ścianami budynku.
Czy komukolwiek powie swoją przeszłość? Nie wie. Może jest swoim zatrzymanym zegarkiem i nie ma ochoty na wędrówki w przeszłość albo przyszłość. Może podoba jej się tu gdzie jest teraz. Może jej życie sprzed pojawieniem się tutaj wcale nie było lepsze.
Ale dobrze cofnijmy się w przeszłość. Do Monako. Do słonecznego państwa, które prawie nic nie znaczy na mapie Europy. Które Chaira szczerze nienawidzi.
Sorpahine Archivald pokojówka w pałacu w Monako. Matka Chairy, wyglądająca aktualnie jak jej starsza wersja. Flirciara i podrywaczka, ubierająca się wyzywająco, z jednym celem. Uwieść bardzo młodego księcia Monako. Jest starsza od niego o osiem lat. On sam ma szesnaście. Przypadkiem sprząta akurat w jego pokoju. Przypadkiem zawsze ona przynosi mu jedzenie. Przypadkiem ląduje w jego łóżku po jakimś czasie.
Soraphine Archivald dostaje odpowiednią wypłatę, aby oddaliła się od pałacu i rodziny królewskiej. Książe nie jest zainteresowane niczym związanym z nią poza łóżkiem. Rodzina królewska nie jest zainteresowana usługami pokojówki, która okazała się puszczalska. Soraphine oddala się od pałacu, zmuszona do wmawiania wszystkim, że ojcem jest jeden z lokajów. Nie musi już pracować, utrzymuje ją Monako. Rodzi dziecko. Małą córeczkę, która nigdy nie dowie się kim jest jej ojciec. A w zasadzie dowie się, ale nie uwierzy, na słowa głupiej matki, której nie będzie za grosz szanować. Chaira sama się wychowuje. Jej matka woli latać po klubach i barach, puszczać się z każdym po kolei, przychodzić do domu z różnymi kochankami, co rusz to innymi. Jej córka gardzi ją za to, ale nic nie mówi. Ich wymiana zdań ogranicza się do minimum. Nawet późno uczy się mówić, sikać, chodzić… Soraphine straciła sens życia, zrozumiała, że nigdy nie będzie w rodzinie królewskiej, jej bajkowe wizje legły w gruzach, więc nie chce jej się opiekować córką. Chaira częściej przesiaduje z sędziwą, uroczą sąsiadką, która próbuje uczyć ją podstawowych czynności. Chaira mówi na nią „babcia”, a do tej pory nie wymienia jej imienia. Jedyna osoba, którą młoda dziewczyna obdarzyła miłością. Która umiera, kiedy dziewczyna ma 15 lat. Zostaje sama na świecie. Jest otwarta i towarzyska, więc ma mnóstwo „przyjaciół”, mnóstwo „chłopaków”, popada w toksyczne życie nastolatki. Nie chce być jak matka, ale jej nie wychodzi. Zagłębia się w papierosy, alkohol i sex. Ciągnie tak długo. Patrząc na staczającą się matkę. Nie tyka narkotyków. Bo wbrew powszechnym stereotypom, to Soraphine jest naćpana codziennie, nie jej młoda córka. Po mieszkaniu walają się strzykawki. Charia ma wrażenie, że jest przesiąknięta heroiną. Że to jej dziedzictwo. Widzi jak bardzo podobna jest do matki pod każdym względem. Zaczyna płakać po nocach, walić w ściany. Nie chce być jak Soraphine. Widzi zdjęcia z dzieciństwa matki. Widzi w nich siebie. Drze je, ale to też nie pomaga. Próbuje być radosna i uśmiechnięta, ale kiedy zapada zmrok, popada w rozpacz. W końcu znajduje ukojenie w widoku swojej krwi. Delektuje się bólem, który sobie zadaje, jakby to zła krew, którą oddała jej matka, ulatywała z niej. Mijają dni, miesiące, a ona wciąż zaznacza na rękach krwawe ślady na rozładowanie sytuacji. Kiedy patrzy na blizny, przypomina sobie jak Soraphine dba o swój wygląd, nawet kiedy ćpa. Nigdy nie zrobiłaby sobie paskudnych nacięć, a ślady po nakłuciach ignoruje. Dlatego różni się od matki. Tak strasznie chce być inna niż ona.
Chaira ma 18 lat. Poznaje Ingrid, zwykłą cichą dziewczynę, której zwierza się ze wszystkiego. Podwija rękawy bluzek, pokazuje nacięcia. Płacze w jej objęciach wieczorami. Pokazuje jak krew wypływa z jej rąk. Opowiada jaką ulgę jej to przynosi. Czuje, że to jej bratnia dusza i uważa, że ona ją rozumie. Zasypia w jej ramionach. Chaira odżywa. Coraz rzadziej sięga bo ostre przedmioty, kiedy Ingrid ją o to prosi. Chaira poznaje ciało dziewczyny. Odkrywa radość płynąca z obcowania z tą samą płcią. Lubi jej towarzystwo i zachwyca się jej kontrastującym z własnym, uroczym śmiechem. Wsadza dłonie w jej blond kosmyki i powoli wyjmuje, nie mogąc nacieszyć się uroczą dziewczyną. Jej własną, słodką laleczką.
Którą zdradza z mężczyzną. Nie są w oficjalnym związku, ale Ingrid chce mieć całą Chairę dla siebie. Całą towarzyską, rozrywkową dziewczynę dla siebie i nie toleruje jej wyskoku.
Dzień po tym jak Ingrid dowiaduje się o tym co zrobiła Archivald do domu Soraphine przychodzą specjalne jednostki. Z doktorem na czele. Z doktorem, który widzi ręce Chairy. Który zabiera ją na badania. Który stwierdza autoagresją. W Soraphine budzi się instynkt macierzyński i obiecuje, że będzie dbać o córkę. Przysięga, że będzie z nią chodzić po lekarzach. Ale Babcia umarła, a Ingrid ją zdradziła. A matki nie kocha. Chaira błaga o umieszczenie w szpitalu. Zaczyna nowe życie z zepsutym zegarkiem, przysięgając sobie, że nie wróci do Monako.
Nienawidzi ciepła, nienawidzi Monako, nienawidzi czasu.
Ciekawostki, tajemnice:
▪ miała okres w swoim życiu, w którym postanowiła się bić; dziewczyna tłukła się z kim podobnie, bo tak lubiła odczuwać ból; do tej pory jest biegła w tej dziedzinie i lubi od czasu do czasu zatapiać się w tym „sporcie”;
▪ uwielbia męczyć koty, które tak słodko ją drapią;
▪ lubi sado maso;
▪ jest uczulona na orzechy, które je wieczorami, dla większej katorgi;
▪ robi wszystko, by w jej akcencie nie było zauważalne lekko francuskie „r”;
▪ boi się dżdżownic;
Choroba: autoagresja
Rezerwowany wygląd: Amanda Hendrick
Dodatkowe uwagi: -
Data urodzenia: 01. 11. 1992
Miejsce urodzenia: Monako
Długość pobytu w szpitalu: 3 miesiące
Stan cywilny: wolna
Wygląd postaci:
Chmura dymu z papierosa wydaje się powoli opadać. Ręka z długimi palcami i pomalowanymi na ciemny kolor paznokciami praktycznie bezwładnie opada, wzdłuż dość zgrabnego tułowia. Wciąż kurczowo trzyma cienkiego papierosa.
Z dymu wyłania się w końcu buzia. Długie brązowe lub czarne włosy, wyjątkowo niezłożone, postrzępione. Nieokreślone, na których widać ślady nieudanych eksperymentów, a jednak w jakiś dziwny, niekonwencjonalny sposób dobrane do całokształtu. Ładnie okalające wystające policzki, zwykły prosty nos, miękkie, ciemnoczerwone usta. Na ustach pewnie kpiący uśmieszek. Cera pozornie perfekcyjna. Tak naprawdę pod warstwą pudru, który idealnie zakrywa niedoskonałości. I jeszcze spojrzenie. Może zadziorne i buntownicze, z drugiej strony coś nieprzewidywalnego, tajemniczego. Drugie życie, trwające dopiero po zamknięciu ciężkich powiek, na których nałożony jest mocny, czarny makijaż. Wcale nie delikatny i przyjemny, zupełnie nienaturalny. Mocny i podkreślony paroma liniami, całkiem pasujący do kocich oczu. Szarych, kocich oczu dziewczyny, która ponownie unosi leniwie dłoń, przykłada papierosa do ust i otacza się szarą mgłą. Nie zwrócisz uwagę na przeciętny wzrost, na ładne, aczkolwiek wcale nieszczególne nogi, może najwyżej na ładnie rozbudowaną górną partię ciała. Postrzępione dżinsowe spodenki, krótka kusząca spódnica albo obcisłe rurki. Na nogach wyjątkowo zniszczone, znoszone trampki. Wygodne i wieczne.
Wieje wiatr, a jej niezwykle luźna koszulka ze zbereźnym napisem, czy może zupełnie normalna, czysta obcisła bluzka, staje się zbyt chłodnym odzieniem. Ale mimo wszystko w drugiej dłoni wciąż trzyma mocno skórzaną kurtkę, nie kiwając nawet palcem, żeby znalazła się na dziewczynie.
Niedopałek papierosa ląduje na ziemi, znoszony trampek nawet nie próbuje się podnieść, żeby zdeptać jeszcze żarzącą się końcówkę nieprzyjemnego nałogu. Oplecione rzemykami nadgarstki unoszą się do góry, by związać byle jak przeszkadzające włosy. Na lewej ręce rzuca się w oczy duży, czarny zegarek. Wskazówki nawet nie walczą z naporem powietrza, nieruchomo wskazują godzinę 6: 34. Zegarek nie działa od dawna. Dla niej zatrzymał się czas. Ma swój własny świat, w którym ona sama jest gwiazdą estrady i nie musi odliczać minut do własnej śmierci.
Odwraca się powoli. Jeśli jesteś szczęściarzem zobaczysz na jej szyi teraz kolorową kartę jokera. Ukochany tatuaż. Jeśli podwinie jej się bluzka zobaczysz na plecach pięciolinię z nutami. Gdyby zdjęła spodnie i majtki, może miałbyś możliwość przeczytania napisu „Freedom”.
Unosi się za nią smród papierosów zmieszanych z wyjątkowym zapachem, kojarzącym się z wakacjami i morzem. Odchodzi powoli i nieśpiesznie.
W końcu zawsze gra główną rolę we własnym teatrze, więc nikt nie ma prawa jej poganiać w jej parodii życia.
Charakter postaci:
Zapraszamy wszystkich na miejscach. Proszę usiąść wygodnie, zaraz podnosimy kurtynę. Reklamacji nie przyjmujemy, akceptujemy w całości, od początku do końca. Albo od razu wychodzimy z sali.
Tak oto główna bohaterka! Ta ze słonecznym uśmiechem i błyszczącymi szarymi oczami! Czyż nie wygląda uroczo? Zaczyna się akt pierwszy, więc prosimy o ciszę!
Chaira Archivald, mieszkanka szpitalu psychiatrycznego św. Brygidy. Wita się wesoło z każdym po kolei. Oj tak, wyjątkowo otwarta, przyjemna dziewczyna, która do każdego zagada dość inteligentnie, doskonale wyczuwa typ osoby. Może przyjaźnić się zarówno z cichymi osobami, jak i cierpiącymi na ADHD. Kameleon w ciele ludzkim. Ale w końcu jest tu główną bohaterką! Czyż od najlepszej aktorki nie wymaga się idealnego wczuwania się w swoją rolę? Słyszysz jej melodyjny śmiech? No dobrze, może niezbyt melodyjny i raczej nie delikatny i kobiecy. Wręcz przeciwnie dość ordynarny i nieprzyjemny dla ucha. Ale kiedy go słyszysz jest tak zabawny, że wszyscy na widowni uśmiechają się wesoło. O patrz, teraz spotkała osobę, z którą może prowadzić sarkastyczną dysputę. Niezwykle zgrabnie prowadzi tą ironiczną wymianę zdań, czyżby równocześnie flirtowała? Pewnie tak. W naszym przedstawieniu jest mnóstwo miejsca na flirty i romanse, prawie jak w telenoweli brazylijskiej. Nie pytajmy dlaczego taki scenariusz. Po co komu wiadomość, że panienka Archivald jest nimfomanką. Wiesz cokolwiek o nimfomanii? Zdajesz sobie sprawę, że chore na to osoby potrafią zaciągnąć nieznajomego na ulicy gdziekolwiek, by tylko spełnić swoje zachcianki? Miejmy nadzieję, że nie.
Patrz jaki żywiołowy jest ten akt. Jaka porywająca akcja, ile się dzieje. Widzisz? Ona godzi się na wszelkie ryzyko. Bo w końcu koniec dnia tylko sprawia, że jesteśmy o jeden dzień starsi. Więc należy wykorzystywać każdą sekundę jak tylko się da. A przynajmniej to powtarza Chaira, kiedy stoi na scenie. I znowu scena związana z sexem. To przedstawienie nie jest dla młodszych dzieci. I jeszcze alkohol i papierosy, które co chwila pojawiają się w tym przedstawieniu. Okropne uzależnienia. Ale czy mimo tego, że widzisz jaka jest postać nie lubisz jej po swojemu? Nie chcesz do niej lgnąć widząc jej charyzmę i znajomości? Chyba każdy chciałby mieć takie doborowe towarzystwo na walkę z nudą.
Ale ona jest gwiazdą i czuje się bezkarnie. Jest fałszywa dla przyjaciół, niewierna dla partnerów. Bo sądzi, że i tak każdy chciałby z taką łatwością nawiązywać kontakty. Najgorsze jest to, że nie myli się w tym wypadku. Bo tak doskonale udaje i kłamie. Zawsze chciała być aktorką planowała to jak już była mała, oglądając z fascynacją staroświeckie filmy. Robiąc sobie ten tandetny pieprzyk Merlin Monroe.
A widzisz jak uroczo się na kogoś złości? Jak wykrzywia charakterystycznie swoją uroczą buźkę? Po kłótni z kimś oddali się niezadowolona. Bo musi iść określić plan zemsty. Który zawsze ma być wyjątkowy, żeby wszyscy zapamiętali, aby nie drażnić wesołą Chairę.
Przerwa między aktami. Antrakt, w czasie którego możesz opuścić przedstawienie. W zasadzie uśmiechnięta Chaira nawet nie napisała na biletach, że będzie drugi akt. I pogodnie, jak to ona zaprasza do wyjścia. I oto wszyscy wychodzą, a ona samotnie odgrywa drugą część przedstawienia. Teraz, kiedy nie jest już utworzoną przez siebie drugą Chairą, nie widzi potrzeby istnienia. Nie widzi punktu oparcia, który przynosi jej chęć życia. Dziewczyna okalecza swoje ciało, aby odpokutować za błędy, które popełniła. Za nieudolne role, które przyszło jej odgrywać.
W drugim akcie leją się łzy i krew. Nie ma tu miejsca na śmiech. Nikt nie chce pocieszania. Skutki drugiego aktu, widać o poranku. Ale ona nigdy o tym nie mówi. Można się tego domyślać, bo nie bez powodu jest zamknięta w szpitalu.
Drugi akt zaczyna się późnym wieczorem, za zamkniętymi drzwiami jej własnego teatru. Wpuściła do niego kiedyś parę osób, co przyniosło jej pecha i zamknięcie w szpitalu. Od tego czasu sama chce odgrywać ostatnią ze swoich ról. W czasie tych długich wieczorów nie chce już być główną bohaterką. Staje się właśnie najcichszą i najsłabszą. Chaira wieczorami jest tym, kim nigdy nie chciała być. Bo Archivald zawsze chciała być silna. W samotności zmaga się ze swoimi słabościami. Jest zagubioną dziewczynką. Jest nikim, bo nikt nie interesuje się jej doskonałą rolą. Rolą prawdziwej siebie.
Historia postaci:
Nienawidzi słowa „czas”. Dlatego jej zegarek nie chodzi, a ona sama żyje w scenicznej rzeczywistości, przez którą okalecza sama siebie. Chaira nie wspomina. Nie wzrusza się nad swoim dzieciństwem, jak to siedziała zadowolona w piaskownicy. Więc nikt nawet nie wie czy faktycznie miała coś takiego do wspominania. Czy w ogóle miała inne życie poza psychiatrykiem. Wydawałoby się, że nie jest tu przez trzy miesiące, tylko przez lata, bo zupełnie ignoruje słowa na temat realnego świata. Poza ścianami budynku.
Czy komukolwiek powie swoją przeszłość? Nie wie. Może jest swoim zatrzymanym zegarkiem i nie ma ochoty na wędrówki w przeszłość albo przyszłość. Może podoba jej się tu gdzie jest teraz. Może jej życie sprzed pojawieniem się tutaj wcale nie było lepsze.
Ale dobrze cofnijmy się w przeszłość. Do Monako. Do słonecznego państwa, które prawie nic nie znaczy na mapie Europy. Które Chaira szczerze nienawidzi.
Sorpahine Archivald pokojówka w pałacu w Monako. Matka Chairy, wyglądająca aktualnie jak jej starsza wersja. Flirciara i podrywaczka, ubierająca się wyzywająco, z jednym celem. Uwieść bardzo młodego księcia Monako. Jest starsza od niego o osiem lat. On sam ma szesnaście. Przypadkiem sprząta akurat w jego pokoju. Przypadkiem zawsze ona przynosi mu jedzenie. Przypadkiem ląduje w jego łóżku po jakimś czasie.
Soraphine Archivald dostaje odpowiednią wypłatę, aby oddaliła się od pałacu i rodziny królewskiej. Książe nie jest zainteresowane niczym związanym z nią poza łóżkiem. Rodzina królewska nie jest zainteresowana usługami pokojówki, która okazała się puszczalska. Soraphine oddala się od pałacu, zmuszona do wmawiania wszystkim, że ojcem jest jeden z lokajów. Nie musi już pracować, utrzymuje ją Monako. Rodzi dziecko. Małą córeczkę, która nigdy nie dowie się kim jest jej ojciec. A w zasadzie dowie się, ale nie uwierzy, na słowa głupiej matki, której nie będzie za grosz szanować. Chaira sama się wychowuje. Jej matka woli latać po klubach i barach, puszczać się z każdym po kolei, przychodzić do domu z różnymi kochankami, co rusz to innymi. Jej córka gardzi ją za to, ale nic nie mówi. Ich wymiana zdań ogranicza się do minimum. Nawet późno uczy się mówić, sikać, chodzić… Soraphine straciła sens życia, zrozumiała, że nigdy nie będzie w rodzinie królewskiej, jej bajkowe wizje legły w gruzach, więc nie chce jej się opiekować córką. Chaira częściej przesiaduje z sędziwą, uroczą sąsiadką, która próbuje uczyć ją podstawowych czynności. Chaira mówi na nią „babcia”, a do tej pory nie wymienia jej imienia. Jedyna osoba, którą młoda dziewczyna obdarzyła miłością. Która umiera, kiedy dziewczyna ma 15 lat. Zostaje sama na świecie. Jest otwarta i towarzyska, więc ma mnóstwo „przyjaciół”, mnóstwo „chłopaków”, popada w toksyczne życie nastolatki. Nie chce być jak matka, ale jej nie wychodzi. Zagłębia się w papierosy, alkohol i sex. Ciągnie tak długo. Patrząc na staczającą się matkę. Nie tyka narkotyków. Bo wbrew powszechnym stereotypom, to Soraphine jest naćpana codziennie, nie jej młoda córka. Po mieszkaniu walają się strzykawki. Charia ma wrażenie, że jest przesiąknięta heroiną. Że to jej dziedzictwo. Widzi jak bardzo podobna jest do matki pod każdym względem. Zaczyna płakać po nocach, walić w ściany. Nie chce być jak Soraphine. Widzi zdjęcia z dzieciństwa matki. Widzi w nich siebie. Drze je, ale to też nie pomaga. Próbuje być radosna i uśmiechnięta, ale kiedy zapada zmrok, popada w rozpacz. W końcu znajduje ukojenie w widoku swojej krwi. Delektuje się bólem, który sobie zadaje, jakby to zła krew, którą oddała jej matka, ulatywała z niej. Mijają dni, miesiące, a ona wciąż zaznacza na rękach krwawe ślady na rozładowanie sytuacji. Kiedy patrzy na blizny, przypomina sobie jak Soraphine dba o swój wygląd, nawet kiedy ćpa. Nigdy nie zrobiłaby sobie paskudnych nacięć, a ślady po nakłuciach ignoruje. Dlatego różni się od matki. Tak strasznie chce być inna niż ona.
Chaira ma 18 lat. Poznaje Ingrid, zwykłą cichą dziewczynę, której zwierza się ze wszystkiego. Podwija rękawy bluzek, pokazuje nacięcia. Płacze w jej objęciach wieczorami. Pokazuje jak krew wypływa z jej rąk. Opowiada jaką ulgę jej to przynosi. Czuje, że to jej bratnia dusza i uważa, że ona ją rozumie. Zasypia w jej ramionach. Chaira odżywa. Coraz rzadziej sięga bo ostre przedmioty, kiedy Ingrid ją o to prosi. Chaira poznaje ciało dziewczyny. Odkrywa radość płynąca z obcowania z tą samą płcią. Lubi jej towarzystwo i zachwyca się jej kontrastującym z własnym, uroczym śmiechem. Wsadza dłonie w jej blond kosmyki i powoli wyjmuje, nie mogąc nacieszyć się uroczą dziewczyną. Jej własną, słodką laleczką.
Którą zdradza z mężczyzną. Nie są w oficjalnym związku, ale Ingrid chce mieć całą Chairę dla siebie. Całą towarzyską, rozrywkową dziewczynę dla siebie i nie toleruje jej wyskoku.
Dzień po tym jak Ingrid dowiaduje się o tym co zrobiła Archivald do domu Soraphine przychodzą specjalne jednostki. Z doktorem na czele. Z doktorem, który widzi ręce Chairy. Który zabiera ją na badania. Który stwierdza autoagresją. W Soraphine budzi się instynkt macierzyński i obiecuje, że będzie dbać o córkę. Przysięga, że będzie z nią chodzić po lekarzach. Ale Babcia umarła, a Ingrid ją zdradziła. A matki nie kocha. Chaira błaga o umieszczenie w szpitalu. Zaczyna nowe życie z zepsutym zegarkiem, przysięgając sobie, że nie wróci do Monako.
Nienawidzi ciepła, nienawidzi Monako, nienawidzi czasu.
Ciekawostki, tajemnice:
▪ miała okres w swoim życiu, w którym postanowiła się bić; dziewczyna tłukła się z kim podobnie, bo tak lubiła odczuwać ból; do tej pory jest biegła w tej dziedzinie i lubi od czasu do czasu zatapiać się w tym „sporcie”;
▪ uwielbia męczyć koty, które tak słodko ją drapią;
▪ lubi sado maso;
▪ jest uczulona na orzechy, które je wieczorami, dla większej katorgi;
▪ robi wszystko, by w jej akcencie nie było zauważalne lekko francuskie „r”;
▪ boi się dżdżownic;
Choroba: autoagresja
Rezerwowany wygląd: Amanda Hendrick
Dodatkowe uwagi: -